Patrzę na okładkę poprzedniego „Alpinista” – Eiger. Patrzę na okładkę nowego „Alpinista” – Clint Eastwood. Naprawdę! Co od razu przywołuje na myśl przekomiczny trailer „Eiger Sanction” (1975), który brzmi mniej więcej tak: „Clint Eastwood – the man, Eiger – the mountain, a deadly combination…”. W środku druga część historii podboju Eigeru, ale jakoś nie mogę się powstrzymać, żeby nie napisać o historii samego filmu i książki.
Góry książek na popkulturowo!
Zdjęcie, które trafiło na okładkę 41. numeru „Alpinista”, pochodzi z planu „Eiger Sanction” („Akcja na Eigerze”), którego Eastwood był nie tylko gwiazdą, ale także reżyserem. Jak ustaliła redakcja autorem niepublikowanego dotąd zdjęcia jest 82-letnia Szkot, Hamish MacInnes, pionier zimowego alpinizmu i twórca sprzętu wspinaczkowego. Mimo że przetrząsnął wszystkie swoje pudła z archiwalnymi odbitkami, trudno było o taką, której jakość zadowalałaby znany z doskonałych zdjęć magazyn. Do pracy włączył się Graeme Hunter – specjalista od przywracania zdjęciom ich dawnej świetności. Tak powstała okładka, a MacInnes podzielił się z dziennikarzami także historią zdjęcia – została ona opublikowana online.
„Chłopaki, czy to jest na pewno bezpieczne?” – pytał wiszący na linie Eastwood.
„Jest bezpieczne, ale ja bym tego nie robił” – odpowiedział mu Hamish MacInnes.
Ekipie filmowej, która znajdowała się na skalnej półce z pięknym, panoramicznym widokiem na Oberland Berneński nie było wcale do śmiechu, ponieważ kilka dni wcześniej na ścianie od uderzenia kamieniem zginął współpracujący z nimi wspinacz i zdjęcia przerwano. Eastwood nie zrezygnował z projektu tylko dlatego, że nie chciał, aby ta śmierć poszła na marne.
W dniu, gdy wykonano zdjęcie Clint Eastwood nie okazywał szczególnych emocji, chyba zbyt skupiony był na graniu i reżyserowaniu, żeby mieć jeszcze czas bać się północnej ściany Eigeru (ale pamiętam, że gdzieś czytałam, że pierwszego dnia na ścianie nazwał ją piekłem). W tej konkretnej scenie „kaskaderskiej” miał odciąć linę, na której wisiał, by po krótkim locie obciążyć drugą – rzuconą mu przez przyjaciela. Z ciekawostek mogę dodać, że Eastwood przygotowywał się do tej roli w Yosemitach pod okiem Mike’a Hoovera. Eiger był podobno chłopięcym marzeniem aktora, dlatego wbrew zaleceniom wielu ekspertów uparł się, aby zdjęcia robiono właśnie tam. Podobno dalsze problemy i ryzykowne sytuacje na planie były ukrywane przed opinią publiczną.
Co do samego filmu, jest on oparty na książce Trevaniana (Rodney William Whitaker). Clint Eastwood wciela się w doktora Jonathana Hemlocka, który jest wykładowcą sztuk pięknych i… płatnym zabójcą, który pracuje na zlecenie rządu. Jego kolejnym zleceniem tzw. sankcją ma być pozbawienie życia innego zabójcy, a wszystko na północnej ścianie góry-mordercy. Kleine Scheidegg jak zwykle brawurowo i uroczo wcieliło się w Kleine Scheidegg. To film o tym, co by było gdyby James Bond był wspinającym się (w jeansach) Amerykaninem, czyli film w starym, niekoniecznie dobrym stylu.
Czy „niekoniecznie dobrym stylu” – kłóciłbym się, raczej w stylu łatwym, lekkim i przyjemnym.
Nie wszystko musi być dziełem, filmem z przesłaniem. Na pewno dużym plusem są zdjęcia na Eigerze.
O samym Mcinnes-ie warto wspomnieć też, że to człowiek mający bardzo duży wpływ na ratownictwo górskie – jego „International Mountain Rescue Handbook” jest nonstop wznawiana i uważana za książkę o bardzo dużym walorze edukacyjnym.
Drugą ciekawostką, jest fakt, iż na bazie tego filmu została wypromowana obecnie już światowa marka odzieży górskiej – Marmot.