Książka „Góry. Medycyna. Antropologia” prof. Zdzisława Jana Ryna jest pierwszą w języku polskim monografią medycyny i antropologii górskiej. Stanowi podsumowanie wieloletnich doświadczeń i badań prof. Ryna nad funkcjonowaniem organizmu ludzkiego w ekstremalnych warunkach. Autor, specjalista medycyny górskiej i lekarz wypraw wysokogórskich, próbuje w niej również znaleźć odpowiedź na pytanie o psychologiczne uwarunkowania odwiecznej potrzeby zdobywania najwyższych górskich szczytów. Dzięki uprzejmości wydawnictwa Medycyna Praktyczna zapraszam do lektury dwóch fragmentów z tej publikacji.
W mocy gór
(str. 378-381)
Niektórzy mówią o emocjonalnym uzależnieniu od gór. Taka postawa „do” kształtuje się zwykle przy pierwszym spotkaniu z górami. Początkujący alpinista owładnięty silnymi pozytywnymi emocjami staje się zależny i zdany na łaskę i niełaskę gór. Człowiek poddaje się mocy gór, a ta nieuchwytna moc skłania do ciągłych powrotów w góry. Alpinista wpada w rodzaj transu, w którym żyje i funkcjonuje od wyprawy do wyprawy (…). Rudolf Otto nazywa ten stan „uczuciem zależności stworzenia, uczuciem własnego pogrążenia i unicestwienia, jest numinotycznym surowcem dla uczucia religijnej pokory”. Powroty w góry stają się rodzajem obsesji, a alpinizm nabiera cech narkotyku. Narastające napięcie psychiczne rozładowuje się w obliczu gór. Owładnięcie górami czyni człowieka niemal niewolnikiem. Z praktyki wypraw znamy wiele przypadków takich obsesyjnych powrotów, mimo groźby wypadku, zachorowania czy nawet utraty życia. Do tej kategorii uzależnienia można zaliczyć powrót Messnera na Nanga Parbat po himalajskiej śmierci jego brata. Wojciech Kurtyka ujął to w celnej sentencji: Tylko w górach bywa się w chmurach.
Pisała o tym Wanda Rutkiewicz niedługo przed himalajską śmiercią: „…Bywa, że o przeżyciu decyduje wyłącznie łut szczęścia. Wejścia w stylu, jaki obowiązuje w Himalajach, są na granicy ludzkich możliwości. W pewnym momencie nagle przekraczamy tę granicę i wówczas giniemy. Tej wiedzy nie dopuszczamy jednak do świadomości. Próbujemy wejść na szczyt, wiedząc o ryzyku, wierząc jednak w powodzenie przedsięwzięcia”.
Dla wielu alpinistów góry są po prostu wszystkim, wypełniają niemal całkowicie ich świadomość i aktywność: „Góry dają mi wszystko. Żyję w górach, oddycham w górach, pracuję w górach. Góry mnie cieszą, interesują, dają mi wolność, poczucie swobody, poczucie własnego spokoju, zadowolenia i fantastyczne przeżycia”. To wyznanie słowackiego taternika, alpinisty, himalaisty i ratownika górskiego Petra Šperki (1955–2013).
Kazimierz Sosnowski napisał, że „góry są poezją przyrody, są koncentracją tego, co w przyrodzie najpiękniejsze. A kto raz się dostał w ich czarodziejską moc, ten spod niej nie wydobędzie się nigdy, bo moc gór jest nieprzezwyciężona”.
Podsumowując własne badania nad motywacją polskich alpinistów do uprawiania alpinizmu, dochodzę do wniosku, że u jej podłoża są następujące czynniki: środowiskowe, kulturowe i osobowościowe. Z czynników środowiskowych badani podkreślali znaczenie przeżycia pierwszego spotkania z górami, tradycje rodzinne w uprawianiu turystyki i wspinaczki górskiej, a także rolę literatury alpinistycznej.
Najważniejsze jednakże okazują się czynniki psychologiczne, w tym cechy osobowości. Ich kulminacją jest zaspokojenie szczególnych potrzeb emocjonalnych. Niemal wszyscy badani podkreślają, że najbardziej atrakcyjną i przyciągającą stroną wspinaczki górskiej jest możliwość przeżywania jedynych w swoim rodzaju emocji. Wśród tych emocji chodzi między innymi o wzrost napięcia emocjonalnego o znaku pozytywnym, które pozwala kontrolować odczuwanie lęku, a nawet na wykorzystanie napięcia lękowego w mobilizowaniu koncentracji uwagi na samej wspinaczce. Mężczyznom wspinaczka umożliwia realizowanie silnych potrzeb dominowania i sprawdzania samego siebie. W tym mieszczą się powszechne u alpinistów mechanizmy kompensacji i nadkompensacji poczucia mniejszej wydolności i sprawności fizycznej.
U alpinistek, cechujących się wysokim poziomem neurotyczności i pogotowiem lękowym, wspinaczka umożliwia ucieczkę od stanów emocjonalnych o znaku ujemnym.
Przedstawione w zarysie mechanizmy motywacyjne występują wyraźnie w początkowym okresie kariery alpinistycznej, który można nazwać okresem romantycznym. Stłumieniu ulega poczucie mniejszej sprawności fizycznej, wzrasta zaufanie do własnych możliwości oraz wiara we własne siły. Ten najprzyjemniejszy okres w karierze bywa określany jako „czysty, spontaniczny i szczery wobec gór”. Towarzyszą mu zwykle intensywne doznania estetyczne związane z przyrodą górską.
W miarę osiągania sukcesów niektórzy popadają w wir rywalizacji sportowej, konkurencji o miejsce w czołówce, o zakwalifikowanie się do udziału w wyprawach zagranicznych, o pozyskiwanie sponsorów itp. A to powoduje gruntowne zmiany w motywacji uprawiania alpinizmu, prowadząc do jego profesjonalizacji.
Warto podkreślić, że wszyscy badani w pełni uświadamiali sobie możliwość ujemnych następstw wspinaczki górskiej, łącznie z ewentualnością wypadku śmiertelnego. Wspinają się dlatego, że ich dążenie do zaspokojenia potrzeb psychologicznych okazywało się silniejsze od lęku i trudów. Dla wielu alpinistów życie nie stanowi wartości najwyższej. Przy pełnej świadomości śmiertelnych niebezpieczeństw w górach wspinają się, aby zaspokoić swoje nadzwyczajne potrzeby tzw. silnych emocji, aby na wierzchołku góry doznać wysokościowej ekstazy. Zaspokojenie tych potrzeb bywa silniejsze od instynktu samozachowawczego.
Jak już wspomniano, w motywacji uprawiania wspinaczki wysokogórskiej ujawniają się dwie przeciwstawne postawy i potrzeby: heroizmu i masochizmu. Istnienie silnego, aczkolwiek nie w pełni uświadomionego pierwiastka mistycznego czy religijnego, otwiera nowe możliwości poznania i zrozumienia istotnych motywów uprawiania tego sportu. W himalaizmie osiągają one wymiar ekstremalny. Messner mówił o stanie nirwany. Osiągnięcie takiego wymiaru przeżyć – ambiwalencji udręki i ekstazy – jest bodajże najsilniejszym motorem skłaniającym człowieka do uprawiania alpinizmu.
Nieprzypadkowo więc środowisko alpinistów na całym świecie przyciąga jednostki wyróżniające się indywidualnością, intelektem, ludzi ambitnych, twórczych i szukających tego rodzaju emocji.
Swoistych cech osobowości polskich alpinistów nie sposób rozpatrywać w oderwaniu od czynników kulturowych i społecznych. Wskazać należy na takie cechy polskiego charakteru, opisane przez Eugeniusza Brzezickiego jako typ skirtotymny, jak heroizm, bezinteresowność w poświęceniu, zdolność mobilizowania się w trudnych sytuacjach, brawura, skłonność do fantazji, życie na pokaz, swoiste poczucie humoru. W alpinizmie, jak w żadnym innym ze sportów, istotny jest element heroizmu, zmagania się z samotnością, z przeciwnościami górskiej przyrody, ale też zmagania z samym sobą.
Sytuacje graniczne a uzależnienie emocjonalne
Przedstawiona w skrócie ewolucja idei alpinizmu postępuje równolegle ze zmianą motywacji jego uprawiania. Na pytanie o psychologiczną motywację uprawiania alpinizmu nie mamy jednoznacznej odpowiedzi. Nadal niełatwo zrozumieć, czym kierują się osoby narażające z własnej woli swe zdrowie, a nawet życie, aby pokonać najwyższe góry świata, w dodatku najtrudniejszymi drogami? „Ten flirt ze śmiercią jest jednocześnie doświadczeniem najwyższej witalności: zbliżenia do krawędzi śmierci, tam gdzie życie jest najbardziej intensywne”.
Wyraziła to lapidarnie Wanda Rutkiewicz w wywiadzie‑rzece:
Te górskie przyjaźnie, będąc związkami na śmierć i życie, i to w sensie dosłownym, nie zawsze funkcjonują dobrze w codzienności. (…) Smak życia poznaje się najle‑ piej wtedy, gdy można je utracić. Jednym z powodów mojej fascynacji było to, że trud wspinaczki pozwala się cieszyć wszystkim: i życiem, i kubkiem gorącej herbaty, chwilą odpoczynku, podmuchem ciepłego wiatru, zapachem rozgrzanej w słońcu skały i tysią‑ cem innych, równie prostych rzeczy.
W górskiej karierze najwyżej ceniła sobie to, że była pierwszym wspinaczem z Polski, który stanął na wierzchołku Everestu oraz to, że jej sukces zbiegł się w czasie z wyborem Karola Wojtyły na papieża. Kiedy później w pałacu biskupów krakowskich wręczała Ojcu Świętemu oprawiony w srebro kamyk ze szczytu Everestu, usłyszała pamiętne zdanie: „Dobry Bóg tak chciał, że oboje tego samego dnia weszliśmy tak wysoko”.
Upowszechniła się opinia, że wspinaczka o dużym stopniu ryzyka uruchamia mechanizm prowadzący do pokonania fobii lub lęków. Wspinanie ma być paradygmatem tego rodzaju sytuacji: lęk przed własną słabością, przed samotnością, przed śmiercią, a nawet lęk przed wysokością można opanować poprzez powtarzanie niebezpiecznej wspinaczki górskiej. A to może być pomocne w łagodzeniu poczucia mniejszej wartości i poprawie własnej samooceny.
Niewątpliwie jednym z ważnych motywów uprawiania alpinizmu jest poszukiwanie sytuacji granicznych, skrajnych. Tym terminem określa się sytuacje, w których siła napięcia emocjonalnego jest tak wielka, iż przekształca się w stany zbliżone do euforyczno‑ekstatycznych. Treść doznań emocjonalnych podczas wspinaczki górskiej oscyluje od lęku, nieraz o nasileniu katastroficznym, do przyjemności i satysfakcji podobnej do nirwany.
Ewa Matuszewska dokonała syntezy górskiej przygody Wandy Rutkiewicz:
Wiążąc się po raz pierwszy w życiu z partnerem liną, w górach (…) pod Jelenią Górą, nie myślała zapewne, że oto rozpoczyna drogę, która w kilkanaście lat później doprowadzi ją tam, gdzie wyżej już tylko niebo. Ale czyż mogło być inaczej, skoro istota współczesnego alpinizmu polega na dążeniu, by wejść jak najwyżej, jak najtrudniejszą drogą i w jak najkrótszym czasie?
Można znaleźć wiele podobieństw z emocjami przeżywanymi w innych sporach wysokiego ryzyka, np. w skokach spadochronowych czy w lotniarstwie. Oscylacja skrajnych emocji – od lęku do ekstazy – u skoczków spadochronowych posiada większą dynamikę i zmienność. Spektakl gry emocjonalnej u skoczków liczy się w minutach, u alpinistów w dniach, a nawet tygodniach. Jednak w obu przypadkach można mówić o mechanizmie uzależnienia emocjonalnego. Istotą sportów i aktywności o wysokim stopniu ryzyka jest uzależnienie emocjonalne, jakie kryje się w powstawaniu stresu i jego rozładowywaniu. Rozładowanie i gwałtowna redukcja lęku schodzi na dalszy plan wobec dominującej przyjemności, jaka po nim następuje. Mamy tu do czynienia z mechanizmem szybkiej redukcji negatywnego (lękowego) napięcia emocjonalnego i zastąpienia go stanem przyjemności (ekstazy). Prawdopodobnie ten mechanizm skłania do przekraczania granicy dopuszczalnego ryzyka i na‑ rażania się na śmiertelne zagrożenie. U skoczków spadochronowych wyraża się to w skłonności do opóźnienia otwarcia czaszy spadochronowej i przedłużania spadania swobodnego jako najbardziej przyjemnej, niemal ekstatycznej fazy skoku. Ilustracją może być wypowiedź jednego z doświadczonych skoczków (…)
Masa ciała
(str. 434-437)
Jednym z objawów somatycznych w przebiegu choroby górskiej są obrzęki ciała. Mogą one mieć różną lokalizację. Najczęściej dotyczą twarzy, zwłaszcza oczodołów i warg, ale mogą występować w zakresie rąk i stóp. Łączą się zwykle z uczuciem osłabienia siły mięśniowej w zakresie kończyn.
Początkowo nie wiązano obrzęków obwodowych ciała z chorobą górską. Jednakże późniejsze obserwacje sugerowały współwystępowanie tych obrzęków z obrzękiem płuc i mózgu. Zmiany masy ciała, zwłaszcza jej ubytek podczas dłuższego pobytu na wysokości, wiązano początkowo ze spalaniem zapasów tłuszczowych organizmu. Potem się okazało, że wynika to również z powodu utraty płynów ustrojowych. Zaobserwowano, że objawy choroby górskiej były intensywniejsze u osób, które oddawały mniej moczu.
Przebywanie przez dłuższy czas na dużej wysokości prowadzi do ubytku masy ciała. Jest to związane z szeregiem czynników, jakie wpływają na organizm. Należą do nich m.in. długotrwały wysiłek fizyczny, obniżona temperatura otoczenia, co zwiększa produkcję energii cieplnej i w konsekwencji większe zu‑ życie energii, wpływ niedotlenienia, które zmniejsza apetyt i zaburza procesy trawienne, wreszcie czynniki stresowe natury psychologicznej.
Z doświadczeń wielu wypraw wiadomo, że w miarę czasu zmieniają się gusta kulinarne, a produkty żywnościowe przygotowane według najlepszych intencji szybko tracą atrakcyjność smakową. W miarę zwiększania wysokości apetyt na ogół maleje, co jest związane w dużej mierze z objawami OChG. Wspomniane okoliczności powodują, że w przebiegu dłuższej ekspozycji dochodzi do utraty masy ciała. Dotyczy to przede wszystkim przebywania na ekstremalnej wysokości, powyżej 7800 m n.p.m. Powyżej tej wysokości w organizmie zaczynają przeważać procesy rozpadu (katabolizmu) nad procesami budowy (anabolizmu). Organizm zaczyna „konsumować” nie tylko rezerwy tłuszczowe, lecz także własne białka. Wyrazem tego jest spadek masy mięśniowej.
Przykładem mogą być obserwacje podczas eksperymentu długotrwałego pobytu na dużej wysokości. Członkowie amerykańskiej wyprawy sportowo‑medycznej w Himalajach (1960/1961) przebywali 5 i pół miesiąca w specjalnie skonstruowanym schronie na wysokości 5800 m n.p.m. Przez 3 miesiące funkcjonowali w miarę normalnie, ale systematycznie tracili 0,5–1,5 kg masy ciała tygodniowo, z równoczesnym spadkiem kondycji fizycznej.
Podobnie było podczas 14‑miesięcznej Polskiej Wyprawy w Andy Patagonii. Średni spadek masy ciała u 10 uczestników wynosił 8 kg (w skrajnym przypadku 12 kg!). Również podczas polskiej wyprawy na Aconcaguę (1985) utrata masy ciała u 6 andynistów była znacząca i stanowiła od 6 do 12 kg. Przeprowadzone wówczas badania nad metabolizmem glukozy podczas aklimatyzacji do wysokości 6000 m n.p.m. wykazały, że stężenie glukozy we krwi jest odwrotnie proporcjonalne do wysokości. Wyjaśnia to w pewnym stopniu mechanizm deterioracji wysokościowej organizmu, co skutkuje m.in. spadkiem masy ciała.
Metodyczne badania w tym zakresie przeprowadzili m.in. Hiszpanie podczas wyprawy himalajskiej na K2 w 1985 roku. Utrata masy tłuszczowej podczas 5 tygodni wynosiła średnio 1,9 kg, a masy mięśniowej 4 kg. Podczas wypraw czechosłowackich utrata masy ciała stanowiła od 4 do 15 kg; w jednym przypadku zanotowano nawet 19 kg.
Nowych argumentów klinicznych dostarczyły obserwacje podczas wypraw himalajskich. Hoppeler i wsp. wykonali biopsje mięśni u 14 himalaistów przed 8‑tygodniowym pobytem na wysokości powyżej 5000 m n.p.m. i po jego zakończeniu. Badanie tomograficzne wykazało zmniejszenie przekroju poprzecznego badanych mięśni o 10%. Nastąpiło to w wyniku zmniejszenia rozmiarów włókien mięśniowych z powodu utraty (konsumpcji) białek. Zawartość mięśniowych mitochondriów obniżyła się o 25%. Nie notowano natomiast zmian w sieci mięśniowych naczyń włosowatych. Krótki pobyt na tej wysokości nie powoduje takich zmian. Zmiany te są kompensowane podwyższonym stężeniem hemoglobiny i mioglobiny, co zapewnia mitochondriom mięśniowym wystarczające odżywienie. Wraz ze zmniejszaniem się masy mięśniowej obniżała się maksymalna moc mięśniowa.
W etiologii tych zmian podkreślono wpływ hipoksji na ośrodki mózgowe głodu, zaburzenia wchłaniania tłuszczów i węglowodanów w jelitach, odwodnienie organizmu i zwalczanie niskiej temperatury otoczenia.
Mateu i Ratera zauważyli, że w warunkach ekstremalnej wysokości dochodzi do przedłużenia czasu gojenia się drobnych zranień, nie rosną paznokcie ani włosy.
Kazuistyka
Przypadek 1
Ilustracją różnorodności zaburzeń psychicznych w stanie wysokogórskiego wyczerpania organizmu (deterioracji wysokościowej) może być 30‑letni alpinista, uczestnik wyprawy w góry Hindukuszu. Przed działalnością wysokogórską w ramach aklimatyzacji wszedł na 6 wierzchołków o wysokości 4000–4600 m n.p.m., a następnie na 6 wierzchołków zbliżonych do 5000 m. Jedynie w czasie pierwszych wejść odczuwał miernie nasilone dolegliwości o charakterze depresyjnym. Na wierzchołku Noszaka (7492 m) przebywał około 5 godzin i poza zmęczeniem fizycznym i spowolnieniem ruchowym nie odczuwał innych dolegliwości. Jedną noc spędził w płachcie biwakowej poza namiotem z powodu nieporozumień ze współtowarzyszami. W nocy czuł się źle, wymiotował. Następny dzień spędził w namiocie bez jedzenia. Kolejne 8 dni spędził na wspinaczce powyżej 7000 m. Podczas trawersowania stoku na tej wysokości zeszła lawina śnieżna, która porwała 2 towarzyszy, jeden z nich zginął. Ba‑ dany, śpiesząc z pomocą, spowodował następną lawinę i spadł z nią około 300 metrów. Doznał licznych obrażeń, w tym złamania kości podudzia i przebicia czekanem okolicy podkolanowej. Po nieudanej akcji poszukiwania zaginionego towarzysza dopiero w 3. dniu usiłowali się wycofać do niższego obozu. Okazało się to niemożliwe z powodu dużego opadu śniegu i słonecznego porażenia wzroku. Mimo tych okoliczności jego towarzysz podjął desperacką decyzję schodzenia wprost do niższego obozu, co groziło katastrofą. Badany alpinista pozostał sam na tej wysokości przez następne 3 dni. Podczas pierwszej bezsennej nocy słyszał wyraźnie ludzkie głosy, rozpoznawał je, jednak nie mógł zrozumieć ich treści. Miał świadomość, że są one skierowane do niego i mówią o idącej pomocy. Następny dzień spędził w namiocie pozbawiony całkowicie sił. Wielokrotnie powtarzały się głosy kolegów, ich rozmowy, nawoływania, m.in. wołanie go po imieniu. Głosy te podnosiły go na duchu, gdyż był pewien, że pomoc nadchodzi. Kolejnej nocy uzmysłowił sobie, że może umrzeć. Odczuwał ogromne pragnienie, był zupełnie otępiały. Pogrążył się w majakach, psychicznym odrętwieniu i drzemce przerywanej napadami lęku. Pamięta, że myślał wtedy o domu, rodzinie, nawiedzały go natrętne wyobrażenia sceny, jak koledzy znajdują jego zamarznięte ciało. Żal mu było życia, gdyż był przekonany, że dłużej nie przetrwa. Wtedy postanowił, że jeżeli uda mu się uratować, zrezygnuje z alpinizmu na zawsze. O świcie wydostał się z namiotu, zabrał tylko aparat fotograficzny i maszt namiotu do podpierania się i postanowił iść, dokąd będzie to możliwe. Koło południa doszedł do grani, skąd zobaczył namioty niższego obozu. Złamania nogi nie odczuwał, gdyż uległa odmrożeniu. Przed zmrokiem osiągnął namioty opuszczonego obozu. Pamięta, że przez godzinę płakał w sposób nieopanowany, głośno szlochał ze szczęścia, że udało mu się tam dotrzeć. Znalazł resztki jedzenia i mógł przygotować ciepły posiłek. Noc i następny dzień, w którym nadeszła pomoc, pokryte są niepamięcią. Był pogrążony w „majakach”, nie odróżniał swego ciała od otoczenia. Nie pamiętał, w jakich okolicznościach i o jakiej porze znaleźli go koledzy i sprowadzili na dół. Dopiero po dwóch dniach zauważył, że wygląda jak kościotrup. Miał zanik mięśni, szczególnie nóg, przerażały go nieproporcjonalne grube obrysy stawów kolanowych w porównaniu z chudymi udami. Nie mógł rozpoznać własnej twarzy, która była obrzękła. Jak się okazało, stracił w tym czasie na wadze 25 kg!
Z obliczeń wynika, że przebywał 14 dni powyżej 6500 m n.p.m., z tego prawie połowę powyżej 7000 m. Przez 5 dni nie jadł nic prócz śniegu. Według relacji uczestników wyprawy ratunkowej badany leżał nieruchomo w namiocie i nie można z nim było nawiązać kontaktu słownego, choć nie był zupełnie nieprzytomny. Reagował jedynie na silne bodźce. Na pytania nie reagował. Skąpe wypowiedzi były zamazane, niewyraźne, bełkotliwe i niezrozumiałe. Zachowanie świadczyło o zupełnej dezorientacji co do miejsca i sytuacji. Twarz badanego była opuchnięta i amimiczna. Dopiero po napojeniu i sprowadzeniu na mniejszą wysokość nawiązano z nim lepszy kontakt i powróciła orientacja. Sprowadzony z gór otrzymał pomoc lekarską i szybko powrócił do zdrowia.
Wykonane po powrocie z wyprawy badanie EKG ujawniło objawy niedotlenienia mięśnia sercowego i zmiany o charakterze zwyrodnieniowym. Badanie EEG po wyprawie i po upływie półtora roku wykazało zapis spłaszczony z rozrzuconymi falami theta oraz falami ostrymi w skroni lewej. Testy psychologiczne Bender i Bentona wskazywały na osłabienie funkcji pamięci o typie organicznym. Utrwaliła się nieco mniejsza aktywność życiowa oraz skargi na zmienność nastroju, wzmożoną pobudliwość, drażliwość, długotrwałe okresy apatii oraz osłabienie zapamiętywania.
Mimo postanowienia o porzuceniu alpinizmu badany wziął udział w innych wyprawach. Kilka lat później zginął w lawinie podczas zejścia z Everestu (…)
Zdzisław Jan Ryn
„Góry. Medycyna. Antropologia”.
Medycyna Praktyczna (2015)
Format: 175 x 245, 898 stron, oprawa twarda
W opublikowanym fragmencie nie ma odnośników do przypisów. W oryginale jest ich całkiem sporo 🙂
Musze mieć tą książkę, świetna.
To było o Heinrichu? Lata 60-te, Hindukusz, śmierć Potockiego „Patolo”?