Na hasło „K2” zawsze reaguję ożywieniem. Wyprawy na K2, zwłaszcza zimowe, zawsze śledzę. Tak też było, gdy zaczęłam czytać o akcji „Wejdź z nami na „K2”. I tu nastąpił szok. Na drugi, co do wielkości szczyt świata ma wejść osiem poruszających się na wózkach osób? Czy to w ogóle możliwe?! I tak i nie. „K2 to symbol. Każdy ma swoje K2” mówi o zainicjowanej przez Janusza Świtaja i Fundację Anny Dymnej kampanii jej honorowa ambasadorka Kinga Baranowska.
Może pamiętacie – w 2007 roku historia Janusza Świtaja obiegła całą Polskę. 33-latek sparaliżowany po wypadku motocyklowym poprosił sąd o prawo do eutanazji. Tłumaczył, że boi się chwili, gdy zabraknie mu rodziców, którzy się nim zajmują: karmią go, przewijają, oklepują, żeby nie miał odleżyn. Dzień w dzień od 15 lat.
W tej chwili Janusz Świtaj mówi, że nie ma czasu myśleć o śmierci. Jest aktywny, pracuje, pomaga innym, a w maju tego roku, wraz z Fundacją Anny Dymnej „Mimo Wszystko” organizuje wyprawę na „K2” dla osób, które są podobnym stanie zdrowia co on. Ale jak?