Personal mountains: Dlaczego nie musimy wszystkiego wiedzieć?

Broad Peak (8047 m)Miałam trochę inny plan, inne recenzje przygotowane, ale będą musiały poczekać – w końcu wszyscy czekamy. Ale to nie znaczy, że wszyscy musimy wszystko wiedzieć. Wspominałam już też, że nie lubię dzielić się swoimi przemyśleniami, ale tym razem się to na mnie wymusza, a obronić się przed tym mogę właśnie tylko pisząc, co myślę i czuję. Oczywiście chodzi o sukces i dramat rozgrywający się na Broad Peaku.

Zacznijmy od tego, że gdy Artur Hajzer najpierw delikatnie zasugerował na Facebooku, że coś jest na rzeczy, a potem zakomunikował:

O godzinie od 17:30 do 18:00 czasu lokalnego wszyscy 4 wspinacze zespołu szturmowego (Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek) dokonali pierwszego zimowego wejścia na szczyt Broad Peak – 8047 m. O pełni sukcesu będzie można mówić wtedy gdy zespół zejdzie do bazy, co jest planowane na 6 marca.

– w ogóle już nie brałam pod uwagę tego drugiego zdania. Sukces jest tu i teraz. Czekaliśmy i byliśmy na niego zaprogramowani. A ja byłam chodzącą euforią. Mogłam sobie powiedzieć, że jeszcze nigdy prowadzenie bloga górskiego i pisanie tekstów o górach nie było tak przyjemną pracą niż wtedy, gdy „trzeba” usiąść i opisać polski, zimowy sukces na Broad Peaku. Usiadłam i napisałam, nawet zaczarowałam rzeczywistość. W moim tekście wszyscy schodzą bezpiecznie. W moim tekście wszystkie wypowiadające się osoby odmieniają czasownik „cieszyć się” przez wszystkie czasy. Wystarczyło tylko poczekać, aż zejdą tak jak im napisałam. Nie wyobrażałam sobie, że będę ten tekst zmieniać. Nie ma mowy.

A potem był telefon: „Jesteś autorką ostatniego wywiadu z Maciejem Berbeką. Czy mogłabym opowiedzieć o okolicznościach?” – na coś takiego też nie ma mojej zgody. Już zaczęła się rozkręcać machina ekspertów, komentatorów i dookreśleń: ostatniego, pierwszego, najwyżej, najbliżej, podobnie, dawniej, wcześniej. Wiem, że sami to nakręcamy. W dodatku znam media nie od dziś. Mimo wszystko za każdym razem jestem w szoku. Sukces opisywany jest według z góry przyjętych założeń. Wielka radość, ale krótkotrwała i wracamy do codziennej dawki newsów. Za to z tragedią można zrobić wszystko. Co może powiedzieć o sukcesie na ośmiotysięczniku przeciętny Polak? Że fajnie, że jest. Ten sam przeciętny obywatel pod wpływem wypadku zamienia się w najwyższej klasy eksperta i nie bałby się swoich mądrych gdybań zaprezentować nawet na konferencji prasowej. Oczywiście wiem, że generalizuję i nie odmawiam nikomu prawa do informacji, chociaż z drugiej strony uważam, że nie musimy wszystkiego wiedzieć już, teraz, 24 godziny na dobę. Są osoby (mam na myśli rodziny i bliskich), które mają prawo do pierwszeństwa w uzyskaniu informacji. Powinny mieć też czas, żeby przygotować się na huragan medialny, który zawiśnie nad ich domami.

Trochę wkręcamy sobie, że to nas dotyczy, że himalaiści są „nasi”, ponieważ też się wspinamy. Tak nie jest. To ludzie, którzy nas inspirują, motywują, ale to w tak trudnej sytuacji, jak teraz to przede wszystkim ojcowie, mężowie i synowie. Może to dziwnie zabrzmi, ale jeśli ktoś bardzo mocno wciągnął się w śledzenie wydarzeń na Broad Peaku i mocno to przeżywa – niech ciepło myśli o rodzinach tych, którzy z góry nie zeszli i może niech pomyśli też o swojej rodzinie, ludziach dookoła siebie. Skoro mamy w sobie taki potencjał empatii – nie czekajmy z nim na tragedie. Śpieszmy się kochać ludzi.

Nie zmieniłam tamtego tekstu. Napisałam i wysłałam do „n.p.m” zupełnie nowy, w którym doszukać się będzie można niektórych z tych przemyśleń. Dziękuję wszystkim, którzy służyli mi merytorycznym wsparciem. Zawsze wydawało mi się, że jestem w stanie opisać wszystko, że klawiatura to jest naturalne przedłużenie mojego mózgu. Przez ostatnie dwie noce to było raczej zderzenie ze ścianą.

A jeśli naprawdę ktoś chce wiedzieć, jakie były „kulisy” wywiadu z Maciejem Berbeką to jest jedna rzecz, która faktycznie nie dawała mi spokoju, coś co do mnie wracało jako jeden z moich licznych nietaktów. Te „porachunki”. Długo nie mogłam znaleźć właściwego słowa, żeby żartobliwie zapytać o powrót Macieja Berbeki na Broad Peak. Zapytałam, czy to będzie „zemsta” – wiedząc, że nie o to mi chodzi, ale żadne inne słowo nie było wtedy w zasięgu mojego umysłu. Podczas rozmowy przekonałam się, że ani słowo „zemsta” ani nawet „porachunki” zupełnie nie pasują do Berbeki. Ale dzięki temu, że to pytanie zadałam uzyskałam taką odpowiedź:

Nie, tu nie ma mowy o takim myśleniu. Góry od czasu do czasu pozwalają nam obcować z nimi, wejść, zdobyć, ale to nie jest zdobywanie w sensie “zdobyłem, to góra do mnie należy”. Patrząc na moje wejścia – czasami na szczycie byłem godzinę, czasami 20 minut, a czasami 2 minuty, ponieważ takie były warunki. Nasza obecność na szczycie jest więc bardzo krótka, chwilowa. Nie ma mowy o wyrównywaniu rachunków. Zimą wspaniały masyw Broad Peak jest wyzwaniem i my to wyzwanie jedynie podejmujemy, a ja podejmuję je ponownie.

Nie nam oceniać, po co himalaiści takie wyzwania podejmują. Oni wiedzą, na co się decydują i to wystarczy.

A potem, już wychodząc z konferencji, zawróciłam, odszukałam Macieja Berbekę i powiedziałam, że chciałabym przeprosić za te nieporadne określenia. Zaskoczenie, uśmiech – „to nie ma znaczenia, ważne, że to będzie ładnie napisane”. Mam nadzieję, że tak jest.

Więc jeszcze o zaufaniu. Zaufajmy, że ci, którzy są w Karakorum robią wszystko, co w ich mocy. Nie zadręczajmy Artura Hajzera prywatnymi pytaniami i wiadomościami. Nie spekulujmy, bo tak jak powiedziała mi dzisiaj Kinga Baranowska: „Sytuacja jest na tyle trudna, że nie należy jej jeszcze podkręcać”. Wierzę, że gdy wszystko będzie wiadome, na pytania padną odpowiedzi. W tej chwili nie musimy wszystkiego wiedzieć – za to powinniśmy uszanować i respektować cudze dramaty. Broad Peak to nie jest nowy serial w tv! Nauczmy się taktownie czekać na potwierdzone informacje.


Tagi: ,

komentarze 22

  1. Enthia napisał(a):

    Bardzo trafne spostrzeżenia.

  2. korala napisał(a):

    i błagam niech każdy obudzi w sobie empatię i zrozumienie..na analizę będzie jeszcze czas, ale przede wszystkim niech dokonają jej ludzie z profesjii, nie jesteśmy wolni od błedów szczególnie Tam gdzie mierzymy się z naszymi barierami fizycznymi i psychicznymi..ale to uzależnia.
    ” Ciszej nad tą szczeliną …” iskra nadzieji wciąż się tli……

    • Monika napisał(a):

      Popłakałam się, bardzo ładnie napisane … dziękuję za ten tekst.

    • Mariusz napisał(a):

      Pięknie napisane:
      ” Ciszej nad tą szczeliną …” i kilka postów niżej: „Każdy ma swoją górę … ”
      Jesteśmy potęgą zdobywców najwyższych szczytów Ziemi w ekstremalnych, zimowych warunkach, bez dodatkowego tlenu. Cześć ich pamięci [*] [*]

  3. Kasia napisał(a):

    Dziekuj, piekne slowa… Szkoda mi pana Macka, taka dobros z jego oczu bije. Iszkoda tez p. Kowalskiego, szkoda ich rodzin… Wyrazy wspolczucia.

  4. Roman Mykieta napisał(a):

    Dziekuję za ten tekst.Trzy dni spędziłem przy komputerze śledząc relacje z B.P.
    Mamy WSPANIAŁYCH! lodowych wojowników.
    na filmie o J.Kukuczce…A.Hajzer mowi ” Żył jak król i umarł jak król”
    himalaiści to wyjątkowi ludzie , i też tacy byli BERBEKA i KOWALSKI
    dzisiajsze doniesienia z Karakorum złe ..załamanie pogody…

  5. habarek napisał(a):

    Największymi ekspertami nie robią się ci co się też wspinają i uważają himalaistów za „naszych”. Najczęściej fachowcami robią się niestety osoby które z górami mają niewiele wspólnego lub w ogóle nic nie mają. Ewentualnym ich osiągnięciem jest zdobycie grani Krupówek. Takim się wydaje że mają prawo do wyrażenia swojego zdania bo sprawa jest medialna. Niestety króluje brak kultury wypowiedzi i uszanowania sytuacji.

  6. AdM napisał(a):

    Jestem wielkim fanem sportu i chociaż nie wątpliwie brak mi umiejętności wspinaczkowych, jestem ostatnio (jeszcze sprzed informacji o zdobyciu Broad Peak) zafascynowany tą dziedziną sportu! Gratulacje dla Was, za Wasze zdolności i odwagę! Przykro mi z powodu ostatnich informacji. One tylko potwierdzają, że mimo iż słyszy się o powszednieniu wejść na niektóre szczyty, góry wciąż są majestatyczne, piękne, tajemnicze i choć czasem uchylą rąbka tajemnicy, czasem też zbiorą swoje żniwo…

  7. adamz napisał(a):

    dzieki za ten artykul, bardzo fajnie napisany z jeszcze lepszym zakonczeniem. dodam tylko, ze zadna gora to nie serial tv i szkoda, ze wieksza czesc spoleczenstwa tak to postrzeba.

  8. wędrowniczka napisał(a):

    Dobrze napisane,,,sukcesy oznajmiany i na tym koniec
    w tragedii drążymy,jak woda w skale
    laicy są w takich momentach najlepszymi ekspertami…
    Może okazanie trochę empatii w tym czasie było by wskazane!!!
    Dajmy po prostu trochę CZASU,,,przyjdzie czas na wyjaśnienia.

  9. pawel napisał(a):

    O czym właściwie jest ten post ? O tym , że Berbeka udzielił Ci wywiadu ? O tym, że nie podobają Ci się media które sama tworzysz pisząc swojego bloga ? Czy może o tym, że mało wiesz o psychice człowieka i dlatego nie rozumiesz dlaczego media używają tragedi by nabijać sobie hajs ? A może o tym , że kobeta o naziwsku BARANOWSKA powiedziała CI jakieś banalne zdanie które można wyboldować bo padło z jej ust i uznać za coś ważnego?

    Tak pytam, bo chciałem coś poczytać o tym człowieku i trafiłem na ten „blog”. Powodzenia w rozmyślaniu bo to podstawa w tworzeniu.

    • fargo napisał(a):

      Dziekuję Pani za piekny test. Pan Paweł znajdzie ten wywiad mam nadzieję na stronie n.p.m.
      Ja jeszcze raz Pani dziękuję

    • Jagoda napisał(a):

      Panie Pawle, ponieważ jest to blog, czy jak Pan woli „blog” to wpisy nie muszą być ani o czymś jednym, ani o czymś, co będzie dla wszystkich zrozumiałe, czy przez wszystkich tak samo interpretowane. Posty, które sprowadzają się do moich przemyśleń są dodatkowo oznaczone, żeby czytelnik – taki jak Pan – który szuka informacji – nie musiał tracić na nie czasu. Widzę, że wiele osób znalazło jednak w tym wpisie coś dla siebie albo trafiło za jego pośrednictwem do wywiadu. W internecie jest w tej chwili wiele sylwetek Macieja Barbeki, więc na pewno znajdzie Pan coś, co spełni Pana oczekiwania. Ja również życzę powodzenia.

  10. soltrinit napisał(a):

    Pierwsze wejście na Twój blog i od razu taki trudny temat. Zgadzam się z Tobą. Mnie interesuje potrzeba sprawdzenia się w tych warunkach i pasja poznania gór wysokich jakiej ulegają himalaiści. A zaczęło się od Wandy. Jej historia spowodowała, iż szczególnie na śmierć w górach jestem wrażliwa. Poza tym fascynuje mnie ich ogrom i siła, boję się ich i jednocześnie ciągnie mnie do ich piękna… Może z Berbeką było jak wcześniej z Wandą, Jerzym i innymi. Może góry szczególnie ich polubiły, widząc jak dzielnie wspinają się po nich, spoglądając na te małe istoty na ich zboczach. Dzieci gór. Dla Jerzego Lothse była początkiem i końcem. Teraz Berbeka i Broad Peak. Tomek. Każdy ma swoją górę, która ich stworzyła. Czasem są bardzo zaborcze… Ukochani synowie wrócili do łona matki…

  11. kis napisał(a):

    Cały czas dźwięczą mi w uszach słowa Maćka „Zima w górach jest bardzo wymagającym przeciwnikiem”. Silnie wracały gdy wyjechali. W zeszłym tygodniu ktoś opublikował w internecie fałszywy komunikat, że si poddali, że wracają, ale zaraz po tym dementi, a we wtorek euforia „są! weszli!!!” Podskoczyłam z radości i zadrżałam, przed nimi zejście. I znowu te słowa „zima w górach jest bardzo wymagającym przeciwnikiem” i kolejne „gratulujemy sobie przy zejściu, jeszcze nie teraz”.

    W jeden dzień potrafił tyle nauczyć. Był szczególny. Wiązał ze sobą ludzi. Spełnił swoje marzenie. Dokończył to co zaczął, ale nie tak to się miało skończyć.

    „Nie zapominajcie o tych, którzy w górach zostali. Strzegąc ognisk wśród nocy strzegąc szlaków wysokich. Gdzieście też chcieli być. Nazywajcie szaleństwem ten ich upór wyniosły (…) oni wciąż kroczą ścieżką tam podobłoczną – polski alpinizm, skrajny, ekstremalny, wysoki”

  12. cóż napisał(a):

    pisze pani aby czekac na potwierdzone informacje, ale to wlasnie bodaj szef wyprawy wypowiedział sie że już „uznajemy ich za zmarłych”. Czy ma on prawo by tak mówić? Uznanie za zmarłego w świetle prawa nie przysluguje ot tak osobom prywatnym… decyduje o tym sąd

    • Jagoda napisał(a):

      Proszę pamiętać, że pisałam to wczoraj. Przed oficjalnym komunikatem o zakończeniu wyprawy, a moja prośba dotyczyła przede wszystkim coraz liczniejszych spekulacji na temat tego, jak mogło dojść do wypadku, kto na kogo nie zaczekał, kto był słabszy… uważałam i uważam, że na takie analizy jest za wcześnie i nie można ich dokonywać przed powrotem uczestników wyprawy do kraju i be ich udziału.

      Nie jestem ekspertem prawa. Komunikatu Krzysztofa Wielickiego nie traktowałabym jako prawnego uśmiercenia, tylko stanowiska na podstawie którego kierownik podejmuje decyzje o powrocie. Nie czuję się na siłach takich kwestii opiniować. Na pewno nie jest tak, że Krzysztof Wielicki chciał szybciej wrócić do kraju to uznał, że nie żyją.

    • kis napisał(a):

      Wiem, że nie do mnie pytanie, ale … Rozumiem Pani/Pana wątpliwość. Ale mam pytanie. Czy była/-ył Pani/Pan kiedyś w tak ekstremalnej sytuacji jaka panowała na Broad Peak? Ja nie, ale wiem, że dopóki się tego nie przeżyje to można się tylko domyślać, mniej lub bardziej trafnie. Każdy himalaista, czy to wspinacz, czy tragarz, czy kierownik wyprawy, wie na co się decyduje i akceptuje zasady oraz procedury postępowania, które pewnie niejednokrotnie z punktu widzenia ciepłego azylu mogą być niezrozumiałe i łatwo o nich dyskutować.
      Myślę, że Krzyśkowi Wielickiemu jest szczególnie trudno,na pewno niełatwo mu było o tym mówić podejmować decyzje, będzie myślał o tym jeszcze bardzo długo.

      Chyba ważny jest komunikat jaki nadał dzisiaj:

      „Mając na uwadze wszystkie okoliczności, zaistniałe warunki, moje doświadczenie i historię himalaizmu, jak i wiedzę z zakresu fizjologii i medycyny wysokogórskiej, po jeszcze dodatkowych konsultacjach z lekarzami i współorganizatorami wyprawy w Polsce, można uznać Macieja Berbekę i Tomasza Kowalskiego za zmarłych.

      Biorąc pod uwagę czas jaki upłynął od ostatniego kontaktu, wysokość na której miało to miejsce, stan w jakim się już wtedy znajdowali, bieżące fatalne warunki pogodowe i wszystkie inne czynniki podjąłem decyzję o zakończeniu wyprawy.

      Pakujemy bazę i rozpoczęliśmy zejście w dół. Marsz przez lodowiec Baltoro potrwa ok. 5 dni. Powrót do Polski nastąpi ok. 20 marca.

      Ze względu na brak od teraz źródeł prądu nie będziemy mogli więcej się kontaktować telefonicznie ani mailowo i nie będzie żadnych wiadomości od nas aż do ok. 15 marca.

      Krzysztof Wielicki
      Kierownik zimowej wyprawy PZA na Broad Peak

  13. Anonim napisał(a):

    szkoda,ale warto zadać pytanie czy warto ryzykować życie dla sławy?Uważam że zostali wysłani na pewną śmierć,w sumie sami się na to zgodzili.Okres przygotowawczy,zle przepracowany.Nie takie tuzy himalaizmu ginęli,ten zawód ma to w ryzyku

    • Gnom napisał(a):

      właśnie o to proszą wszyscy ze świata himalaizmu i gór – by nie pytać czy warto i by nie oceniać:)

      Himalaista za zdobycie szczytu, nawet za trudne wejscia nie dostaje nagrody jak za wygranie turnieju tenisowego.
      Wyprawy, poza sponsorami finanasowe sa z wlasnych oszczednosci. Tego nie robi sie dla kasy czy medali. Wiec pytajac warto podwazasz kogos sens zycia…

  14. petrol napisał(a):

    Przyznaje,nigdy nie interesowałem się himalaizmem.Moja znajomość tematu
    kończyła się na Mt.Everest’cie,Jerzym Kukuczce,Wandzie Rutkiewicz.Dramat jaki
    wydarzył się na Broad Peak powoduje że nawet taki laik jak ja czuje potrzebę
    zabrania głosu.Nie wiem,pewnie się mylę ale czy różnica między himalaistą
    a np. alpinistą polega na tym że ten pierwszy wspina się ponad granicę „Strefy Śmierci” a ten drugi nigdy do tej wysokości nie dochodzi.Przebywanie na wysokościach powyżej 8000 m. npm. bez dodatkowego tlenu,po jakimś czasie spowoduje śmierć,a jeśli nie to przynajmniej obrzęk mózgu,płuc,być może trwałe zmiany w organizmie.Czy nie powinno się tego rodzaju sportów jednak
    trochę ograniczać.Szacunek dla Maćka Berbeki i Tomka Kowalskiego

    • Jagoda napisał(a):

      Przypuszczam, że w jakichś opracowaniach ktoś sobie zadał trud zdefiniowania tych pojęć. Określenie alpinizm/alpinista jest bardziej europejskie i zakłada wspinaczkę na górach lodowcowych. W języku angielskim częściej mówi się po prostu mountaineering. Nie wiem, czy granica 8-tysięcy to wysokość, która rozdziela alpinistów od himalaistów – moim zdaniem nie, ponieważ trzeba by wtedy jeszcze chyba pamirzystów wyróżnić. Każdy himalaista jest alpinistą, nie każdy alpinista jest himalaistą… Może inni komentujący będą bardziej pomocni, a jak nie to poszukam eksperta do tego tematu.

      Tego rodzaju sport jest ograniczony – wymaganiami kondycyjnymi i aklimatyzacyjnymi, psychologicznymi, organizacyjnymi, finansowymi. Pozostałoby już tylko ograniczać wolny wybór ludzi, którzy pokonali te wcześniejsze ograniczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>