„Halo, baza! Czy nas słyszycie? – Tak, gdzie jesteście? Halo, halo? – A zgadnijcie?! – Halo! Halo! – Na szczycie. Jesteśmy na szczycie!!!”. Oczywiście zgadniecie bez problemu, że to słynny cytat z rozmowy, jaką Krzysztof Wielicki przeprowadził z Andrzejem Zawadą ze szczytu Mount Everestu. Zimą.
Zimowe wejście na Mount Everest to część naszego narodowego DNA. Minęły 32 lata, więc pierwsze zimowe wejście na najwyższą górę świata – 17 lutego 1980 – to już jak bitwa pod Grunwaldem czy upadek komunizmu. Jeszcze do niedawna był to oderwany od współczesności kawałek historii, o którym czyta się co jakiś czas w publikacjach okolicznościowych lub książkach górskich (ostatnio w „Ucieczce na szczyt” Bernadette McDonald). Skandynawowie mieli Wikingów, Amerykanie zdobywców prerii, a my lodowych wojowników. 9 marca 2012 sytuacja trochę się zmieniła…
„Wróciliśmy na wojenną ścieżkę” – powiedział o sukcesie Adama Bieleckiego i Janusza Gołębia, Krzysztof Wielicki. To on w przyszłym roku zastąpi Artura Hajzera i będzie kierownikiem kolejnej zimowej wyprawy – na Broad Peak. Byłoby miło, gdyby łącząc się z uczestnikami swojej ekipy usłyszał „Jesteśmy na szczycie!!!”.
Jest jeszcze jeden powód, dla którego temat zimowego wejścia na Everest wart jest poruszania. Niedawno Instytut Adama Mickiewicza wydał komiks „Lodowi Wojownicy” oparty na oryginalnym dzienniku Krzysztofa Wielickiego z czasów tej wyprawy. Himalaista powierzył swoje dzienniki w ręce scenarzystów Jerzego Porębskiego (pomysłodawca komiksu) i Jana Gogola. Za rysunki odpowiada Marek Berger.
Komiks jest trochę mroczny, ale nie pozbawiony przy tym poczucia humoru. Zaczyna się od sceny, gdy 29-letni Krzysztof Wielicki leży w szpitalu lecząc odmrożenia, których nabawił się na Annapurnie. Zaproszenie do udziału w narodowej wyprawie na Everest zastaje go więc w łóżku… Co będzie dalej wszyscy wiemy. Nie zabraknie charakterystycznych czerwonych, puchowych kurtek, Wigilii przy świeczkach, wielkich szczelin, wielkich bąbli i wyścigu z czasem. Wracają bolesne wspomnienia, jak śmierć partnera w górach, a pogoda wystawia wspinaczy na ciężką próbę – nie pozostawiając innego do roboty jak tylko czekanie… na sukces, którego być może by nie było „gdyby to nie był Everest”.
O komiksie rozmawiałam z Krzysztofem Wielickim:
Pomysłodawca komiksu zapytał mnie, czy zgodziłbym się udostępnić swój dziennik. Rzeczywiście w tym czasie prowadziłem takie zapiski. Jeśli chodzi o moją rolę przy tym komiksie to kończy się ona właśnie na udostępnieniu dziennika. Z wielu wypraw mam takie dzienniki, ale ponieważ tamto wejście to był dość znaczący epizod w polskim himalaizmie, to uważam, że zasłużył na upamiętnienie. Podoba mi się też forma komiksu. Zwykle po takich wyprawach zostaje film, książka, słowo pisane. A tu nagle ktoś wpadł na pomysł komiksu. Nie przeszkadza mi nawet pewna dowolność w podejściu do treści dzienników. Autorzy mnie uprzedzili, że takie są wymogi komiksu. Taka forma szybciej trafi do młodych ludzi. Sam dobrze pamiętam „Tytusa, Romka i Atomka”, więc pomyślałem – dlaczego nie? Przyznam, że nie czytam komiksów, ale jako forma przekazu mi się podobają.
Czasem wracam do tych dzienników. Zwłaszcza, gdy mam coś napisać. Dzięki dziennikom mogę postrzegać świat według tamtych dat. 30, 40 lat temu inaczej się patrzyło na pewne sprawy. Dziwię się, że wtedy tak myślałem czy postępowałem. Czas szybko leci, wszystko się zmienia, dlatego warto we wspomnieniach choć zatrzymać język, styl i filozofię tamtych lat.
To pierwsze wydawnictwo Instytutu publikowane w formie flipbooka. Komiks można przeglądać w dynamicznej postaci on-line lub zapisany na dysku w formacie PDF. Flipbook „Lodowi Wojownicy” dostępny jest w angielskiej i polskiej wersji językowej.
I jeszcze mała niespodzianka. Krzysztof Wielicki, który często udziela się jako autor wstępów do cudzych książek (ostatnio autobiografii Denisa Urubko), sam pracuje w tej chwili nad… trzema książkami.
Bardzo chętnie podejmuję się pisania wstępów i recenzji. Dobrze, że chłopcy się produkują. Mnie idzie wolniej, bo jestem leń. Ale w końcu napiszę, bo na raz piszę trzy książki. Jedną o Nanga Parbat, druga to zbiór reportaży z gór, no i wrócę chyba do Korony Himalajów. Moja książka o Koronie Himalajów wyszła w latach 90. i już nie ma jej na rynku. Więc takie oto trzy książki zapowiadam, ale nie wiem na kiedy.