Żartuję, że to dream team: Anna Czerwińska – chodząca encyklopedia anegdot górskich, energiczna, wygadana, otwarta i Darek Załuski – trochę skryty wspinacz-filmowiec, który wzbudza podziw zarówno swoimi dokonaniami filmowymi, jak i górskimi. W sobotę w ramach 9. Warszawskiego Przeglądu Kina Górskiego będzie można posłuchać ich wspólnej prelekcji „Everest od północy – wczoraj i dziś”. Przedsmak w formie krótkiego wywiadu z Darkiem.
Jak to się stało, że wystąpicie na 9. Warszawskim Przeglądzie Filmów Górskich razem?
No właśnie, jak to się stało, że z Anią. Anię znałem z książek, dużo o niej słyszałem, ale aż do 2001 roku nie znałem jej osobiście. W tym roku byłem na prezentacji Ani. Prezentacja była bardzo ciekawa, ale zdjęcia były strasznie kiepskie. Pomyślałem wtedy – ech, pojechałbym z nią to byśmy może coś fajnego zrobili. Podszedłem do niej, może nie jako zupełnie anonimowy człowiek, bo też wiedziała z kim rozmawia, ale była zaskoczona, gdy zaproponowałem, że pojadę z nią na kolejną wyprawę, która miała się rozpocząć już za sześć tygodni. To była wyprawa na Lhotse i właśnie wtedy poznaliśmy się lepiej.
Możesz powiedzieć coś więcej o Waszej prezentacji?
W sobotę opowiemy z Anią o drodze na Everest od strony północnej. Ania była tam trzy razy i w końcu jej się nie udało wejść od tamtej strony, natomiast weszła od strony południowej, a ja byłem od strony północnej w tym roku. Ja mam swoje doświadczenia, ona swoje i będziemy się podczas tej prezentacji uzupełniać; opowiemy, jak wejść na Everest od Tybetu.
Czy w efekcie tej przyjaźni nauczyłeś panią Anię robić dobre zdjęcia?
Może trochę wytłumaczę, bo to nieładnie zabrzmiało. W tamtych czasach Ania nosiła bardzo grube okulary i miała kłopotu z patrzeniem przez wizjer. Były to więc problemy również techniczne. Myślę, że robi coraz lepsze zdjęcia!
Jak to się stało, że połączyłeś wchodzenie na wysokie szczyty z kręceniem filmów?
Od dawna trochę filmowałem, ale było to domowe i amatorskie. Dopiero na wyprawie zimowej z Andrzejem Zawadą zacząłem więcej kręcić i zrozumiałem, że te moje materiały są materiałami dokumentalnymi – coraz bardziej zaczęło mnie to pociągać. Coraz częściej moje filmy były wykorzystywane przez telewizji, a mi robienie ich podobało się coraz bardziej. W tej chwili jest tak, że w zasadzie jeżdżę bardziej, żeby filmować, a sam szczyt i wejście – może nie jest drugorzędne – ale nie jest też najważniejszym elementem.
W każdym razie na początku była wspinaczka?
Tak, zaczynałem jako wspinacz, a właściwie mówię o sobie, że jestem turystą wysokogórskim. Nie wspinam się na jakieś bardzo wysokie ściany, raczej wchodzę tymi normalnymi, stosunkowo łatwymi ścianami…
W przypadku K2 trudno mówić o łatwych drogach!
Oczywiście K2 jest bardzo trudną górą. Ale wejście jest relatywnie łatwe gdybyśmy je porównywali z konkretnymi trudnościami, które można zrobić w Tatrach. W górach wysokich nie zawsze są trudności techniczne, ale dochodzą inne elementy – a te są dla mnie ciekawe. Bardziej lubię się zmagać z przeciwnościami natury niż z trudnością techniczną skały.
Zdarzało się ratować kamerę za cenę ryzyka?
No owszem, owszem. Z kamerami miałem różne przygody. Rzadko jednak mi się psuły. Za czasów, gdy były kamery na kasety zdarzało się, że wilgotniały i trzeba było je rozgrzewać nad palnikiem. Kiedyś kamień uderzył mnie w pierś, a tam miałem kamerę. Trochę się popsuła, ale działała.
Wspominałeś wyprawę zimową z Andrzejem Zawadą, kiedy to było? W moim odczuciu wciąż jesteś wspinaczem młodego pokolenia…
Może jestem młodego pokolenia, dlatego, że późno zacząłem się wspinać. Natomiast ta wyprawa to był 1997 rok, wyprawa na Nanga Parbat i jednocześnie ostatnia wyprawa Andrzeja Zawady. Udało mi się jeszcze być z nim na wyprawie i było to naprawdę duże przeżycie.
Którą górę kamera lubi najbardziej?
Największy sentyment ma w tej chwili do wyprawy na K2. Ta góra była zawsze moim wielkim marzeniem. Góra gór. Udało się połączyć filmowanie z wejściem na szczyt. Oczywiście byłem bardzo niezadowolony z ujęć szczytowym, ponieważ kurcze, ciężko było. Ale gdy tak patrzę z perspektywy czasu to była dla mnie wspaniała wyprawa.
Pogoda często psuje w górach filmowe plany?
Może się tak zdarzyć, że wchodzimy na szczyt i nie ma sensu wyjmować kamery, bo jesteśmy w totalnej mgle. Na szczęście to się rzadko zdarza. Ale bywa tak, że jest pięknie, ale tak zimno, że nie za bardzo można filmować. I wtedy nie wiem, co jest lepsze (śmiech). Na pewno nie jest to miła sytuacja.
Dziękuję i czekamy na sobotnią prelekcję (godz. 20, Kinoteka, Warszawa).
Zapraszam bardzo serdecznie, zwłaszcza, że wiem, że Ania przygotowała bardzo fajne historie, a pewnie nie o wszystkich napisała w książce.
Darek Załuski jest dziewiątym Polakiem w historii, któremu udało się stanąć na wierzchołku K2. Ostatnie polskie wejście miało miejsce 16 lat temu, kiedy to w 1996 r. na K2, również od północy, weszli: Krzysztof Wielicki, Piotr Pustelnik i Ryszard Pawłowski.
Darek jest autorem wielu znanych filmów górskich, nagradzanych zarówno w Polsce jak i na świecie. Swoją poważną przygodę z filmem rozpoczął od uczestnictwa z kamerą w ostatniej wyprawie himalajskiej kierowanej przez Andrzeja Zawadę w 1997 roku. Od tej pory stał się głównym operatorem filmowym ważniejszych wypraw w najwyższe góry świata, zwłaszcza że pod względem umiejętności alpinistycznych nie ustępował naszym czołowym alpinistom (sam zdobył 5 ośmiotysięczników, w tym Mount Everest).
Początkowo jego rola ograniczała się do działalności operatorskiej, później starał się jednocześnie realizować z materiału filmowego własne filmy czy reportaże. Ma na swoim koncie kilkanaście filmów górskich, z udziałem naszych czołowych alpinistów – Anny Czerwińskiej, Krzysztofa Wielickiego, Piotra Pustelnika czy Piotra Morawskiego, a także Włocha – Simone Moro. Kilka z tych filmów otrzymało prestiżowe nagrody na polskich i zagranicznych festiwalach filmów górskich. Film o Annie Czerwińskiej „Przypadki pani Ani” (2001) zdobył wyróżnienia na festiwalach filmów górskich w Vancouver, Moskwie, Trento, Sliven oraz został zakwalifikowany do Banff World Tour (2002), a film „Obrazki z wyprawy” (2002) otrzymał nagrodę na festiwalu w Sliven. W 2009 roku film „Annapurna na lekko” został uznany jako Najlepszy Film Górski w kanadyjskim Vancouver.
Unikalne zdjęcia górskie Załuskiego były wielokrotnie wykorzystywane w poważnych produkcjach filmowych, takich jak „Polskie Himalaje” (prod. Agora), czy Himalaiści (prod. TVN-Discovery Historia). Kilka jego filmów wyświetlano w kanale „Planete”.