„antypody – rzeczownik męski liczba mnoga przeciwieństwo czegoś: Biegun Północy i Biegun Południowy są na antypodach” – tak zaczyna się film Emilio Previtaliego. Czy warto jechać na narty na Antypody? Emilio tłumaczy, że tak, a Emilia na polski tłumaczy Mateusz Gątkowski.
Antypody to ładne słowo. Gdy je wymawiasz; wydaje się jakbyś robił akrobacje buzią.
Wyobrażałem sobie Antypody jako miejsce tak odległe, że gdy musiałeś tam jechać, jeśli przez przypadek musiałeś tam jechać, nie wiedziałeś nawet czy naprawdę tam są.
Myślałem: Antypody muszą być miejscem tak wielkim, cichym i pięknym, że nawet jeśli ktoś się tam zgubi, nawet jeśli zdarzy się, że nie wie dokąd jechać, mówi: A, niech i tak będzie. I rusza przed siebie, tak czy inaczej.
Pytałem się zawsze: kto wie, jakie góry tam są, na Antypodach, kto wie, czy można tam jeździć na nartach? Co tam robią dla zabicia czasu?
Kto wie, jakie jest tam niebo?
Byłem zafascynowany ideą Antypodów, chciałem pojechać do Nowej Zelandii, by jeździć na nartach i zobaczyć, jaki jest tam śnieg. Przecież nie jest, w żadnym razie, prosto wyobrazić sobie, jak wygląda śnieg na Antypodach. To zawsze jest śnieg, tak, ale jaki on jest?
A zakręty? – pytałem siebie później – Na Antypodach, zakręt nadal jest zakrętem? Więc pojechałem, by zobaczyć.
Ja i Damian wsiedliśmy do samolotu, zabraliśmy narty, wypożyczyliśmy campera, a następnie ruszyliśmy w drogę.
Jeżdżenie na nartach w Nowej Zelandii oznacza podróżowanie, zatrzymywanie, by rozglądnąć się dokoła, a później wybór góry, na której chcesz jeździć na nartach.
Wspinając się w górach Nowej Zelandii, przychodzi ci na myśl, że Antypody to jeszcze ziemia bez ludzi, bez fabryk, bez dróg, bez chaosu i bez zagubienia. Ziemia, jaką była przed wszystkim.
Czy warto pojechać na narty na Antypody? Według mnie tak.