Norwegia 2013 – Piękne prawie nic…

nor-min„Po Nordkappie zostaliśmy zawieszeni pomiędzy krańcem Europy, a Lofotami – przepięknym archipelagiem wchodzącym jak ostra kosa głęboko w Ocean Arktyczny. Tempo podróży dyktowała droga i nasze widzimisię. Trzy dni, które spędziliśmy w podróży na Lofoty wypełnione były pięknymi widokami, ciekawymi miejscami i nie sposób „upchnąć” tego w jednej notce na blogu. Chcielibyśmy za to zaprosić czytelników „Gór książek” do wejścia w nasz świat i zobaczenia, choć w części tego co my. Zatrzymamy się w tej podróży, tylko w najważniejszych miejscach, resztę pozostawiając w postaci nieostrych odczuć i impresji niekoniecznie związanych z konkretnymi miejscami, ale oddającymi klimat całej podróży” – pisze Mateusz.

nor1Weźcie zatem spokojny, głęboki oddech, wyobraźcie sobie, że jesteście z nami w samochodzie, w Norwegii, na drodze wijącej się jak wąż pośród głęboko wcinających się w ląd fiordów, która biegnie wzdłuż brzegów, przecina górskie przełęcze, omija polodowcowe wzgórza i załomy skalne…

Teraz krajobraz. Przestrzeń wokół bardzo wyraźnie ukształtowana jest przez lodowiec. Wszystko czego uczyliście się na lekcjach geografii staje teraz przed oczyma. Fiordy, z krystalicznie czystą wodą, głębokie na kilometr, wyżłobione tysiące lat temu przez trzykilometrową warstwę lądolodu, przyozdobione są większymi, bądź mniejszymi wyspami obmytymi błękitem.

nor2Wielkie kotły polodowcowe połykają całe jeziora, całe miejscowości. Nad nimi wznoszą się poszarpane granie górskie. Budulcem jest tu głównie granit. Bardzo często można zobaczyć, jak przeogromne ściany zostały starte i wypolerowane na lustro przez przesuwający się lodowiec. Teraz ściany te obmyte wodą i oświetlone z ukosa słońcem lśnią dla was jak żywe srebro. Rażą wręcz chwilami swoim blaskiem, pogłębiając tylko wrażenie niedostępności – mało kto zdołałby się tam wspiąć bez specjalnego przygotowania!

nor4

Czas na uruchomienie pozostałych zmysłów. Obraz, który tworzy się teraz w waszych głowach najlepiej obmywać będzie ten i ten utwór The Cinematic Orchestra.

Czy macie choćby zarys tych widoków w głowie? To teraz dodajmy najważniejsze – światło… Światło, które rzeźbi, uwypukla fakturę skał, nadaje im kolor, połysk, podkreśla błękit wody i granat nieba, światło, które o tej porze roku nigdy nie znika. Po prostu jest i tworzy, jak Michelangelo „Dawida”, jak Rodin swój „Pocałunek”, z martwej skały wydziera żywe emocje jak dłuto najzdolniejszego artysty. Wieczór jest bardzo długi, światło zmienia się godzinami, jest już po 22, a niebo nad głowami wciąż granatowe. Niech wasz wzrok opadnie teraz powoli w stronę horyzontu, gdzie przestrzeń się rozjaśnia, przechodzi przez lekkie odcienie zieleni, a następnie czerwienieje… Kolory tego nieskazitelnego nieba złamane zostają przez snujące się gdzieniegdzie obłoki. Słońce spogląda już zza horyzontu, chmury od naszej strony straciły już swoją biel i stają się jedynie sinymi smugami.

nor6

Wraz z mijającym czasem gaśnie blask, wszystko spowija cień, brązowe i zielone do tej pory płaskowyże ciemnieją. Szare do tej pory górskie ściany zamieniają się w pochłaniającą szczegóły czerń poszarpanych sylwetek górskich na tle wciąż lśniącego nieba. Wokół nas pozostał jedynie świat ostro zarysowanych konturów. Główną rolę grają już tylko niebo i woda, połączone jednym blaskiem, wdzierającym się między sylwetki skał. Jest bezwietrznie, więc tafla fiordu jest tylko z lekka pomarszczona.

***

Jednym z takich urokliwych miejsc był Baddenfiorden, wokół którego wiodła droga po wyjechaniu z Alty – starej górniczej miejscowości, gdzie wydobywane są między innymi rudy miedzi – element łączący okolice Lubina z tą częścią Północnej Norwegii.

Stara droga do Alty

Stara droga do Alty

Mimo tak dalekiego wysunięcia na północ (Alta leży bowiem niemal na 70tym równoleżniku), klimat jest tu zaskakująco łagodny za sprawą Golfsztromu, który transportuje w te rejony ciepłe wody z Zatoki Meksykańskiej (tylko wody jednak, a nie latynoski sposób bycia ;). Dzięki takiemu klimatowi okolice te zamieszkiwali ludzie już kilka tysięcy lat temu, czego dowodem są rysunki naskalne położone nad brzegiem fiordu.

nor8W Alcie znajduje się muzeum, w którym można się przejść między owymi rysunkami wyrytymi mniej więcej na przestrzeni 5000 lat. Ciekawostką jest to, że rysunki umieszczane były początkowo na poziomie tafli wody, ale wraz z mijającymi stuleciami skały podnosiły się w wyniku powolnego rozprężenia po ustąpieniu lądolodu. W tej chwili najstarsze wyryte w skałach rysunki znajdują się ok 20 metrów nad poziomem wody.

nor9Do Alty droga wiodła kiedyś rozległym wznoszącym się na wysokości ponad 500 m npm płaskowyżem. Przejechaliśmy nią pomiędzy jeziorkami, niskimi wzgórzami, przez typową polarną tundrę. Brak tu drzew, wszystko porastają mchy, niskie trawy nadające przestrzeni kolor zielonobrązowy. Nazywana przez niektórych drogą pocztową. Wzdłuż całej drogi usypane są kamienne kopce wskazujące kierunek, gdy droga ukryta jest pod zwałami śniegu. Nietrudno wyobrazić sobie z jakimi trudami wiązać się musiała praca listonosza w czasach, gdy dostarczano pocztę tą drogą, gdy zimowe zamiecie wściekle omiatały płaskowyż. Do teraz wspomina się o zaprzęgach zaskoczonych tu śnieżycami pod koniec lata i ginącymi bez wieści. Na tundrze bardzo ciężko się schronić przed wściekłym żywiołem…

Na starej drodze do Alty znajduje się też element wpisanego na listę światowego dziedzictwa UNESCO Południka Struvego. Ów Południk to sieć punktów triangulacyjnych, której drugi najdalej na północ wysunięty punkt znajduje się blisko opisywanej drogi. Sieć ta, budowana w latach 1816–1852 pod nadzorem rosyjskiego naukowca Friedricha von Struve, miała na celu stworzenie podstaw do pierwszego w miarę precyzyjnego określenia krzywizny Ziemi, a co za tym idzie kształtu jej elipsoidy. Wiedzie ona przez obecne terytoria dziesięciu państw na przestrzeni ponad 2,8 tyś km rozciągając się między Morzem Czarnym a wybrzeżem Północnej Norwegii. Składała się z 285 punktów pomiarowych, z których na liście UNESCO znalazły się ocalałe 34. Warto oddać honor naukowcom sprzed dwustu lat, którzy dzięki swojej pracy postawili podwaliny pod współczesną nawigację oraz systemy oparte na GPS, z których korzysta już chyba każdy turysta. A nie była to prosta praca 😉

 ***

A teraz przeskoczcie z nami w pełny blask dnia, wprost pod kły diabła. Zęby sterczą groźnie na końcu długiej szczęki wrzynającej się w Ocean Arktyczny. Są przeogromne, groźne i dzikie! Jesteśmy na wyspie Senja, zwanej w przewodnikach Norwegią w miniaturze. Rzeczywiście, porównując to z widokami znanymi z wcześniejszych wyjazdów, wyraźnie widać, ze skupia w sobie wiele elementów krajobrazu, charakterystycznych dla całego kraju.

nor10

nor11Stańcie obok nas na brzegu morza, na twardej skale zupełnie wytartej przez lodowiec. Co chwila wdzierają się na nią w naszym kierunku fale, ale my wciąż zapatrzeni w owe diabelskie zęby nie zwracamy na to uwagi. Te wysokie na kilkaset metrów góry, ostre jak brzytwa, zwieńczają grań biegnącą prostopadle w kierunku oceanu. Z początku jest ona stosunkowo dostępna, acz wysoka, ale wraz ze zbliżaniem się do morza staje się coraz ostrzejsza i bardziej urwista. Widać tu ząb geologicznego czasu – im bliżej morza, tym silniej fale rozbijające się o skały rzeźbiły je, a zamarzający zimą lód kruszył i wyostrzał. Wpatrując się w te ostre turnie, rodzi się pytanie, czy ktokolwiek je zdobył?

nor15

Czy na tych skałach jakikolwiek śmiałek odważył się rozciągnąć linę i przetrawersować ich szczyty? A może okazałoby się, że mimo iż w erze podboju kosmosu, gdy wszystkie himalajskie olbrzymy już dawno zostały zdobyte, a zimowy podbój ośmiotysięczników zbliża się do kulminacji, to nikt nie zdołał jeszcze pokonać tych diabelskich urwisk?…

***

I tak dotarliśmy do Tromsø, kolejnego norweskiego i światowego „naj” – najdalej na północ wysuniętego miasta uniwersyteckiego i to z uniwersytetem cieszącym się dość wysoką renomą. Miasto rozciągnięta się na niskich wzgórzach nad fiordem, pełne jest kolorowych domków, a stare miasto drewnianych budowli. Sprawia to dość urokliwe wrażenie i spędzenie tu kilku tygodni w pracy byłoby ciekawym doświadczeniem. W Tromsø byliśmy na mszy w tutejszej katedrze katolickiej – kościele, który z powodzeniem mógłby robić za ubogi kościółek parafialny na polskiej wsi, a jest siedzibą biskupa opiekującego się najdalej (znowu „naj”…) wysunięta na północ diecezją katolicką na świecie, gdzie znajduje się jedynie 7 parafii, o powierzchni ponad 4 razy większej od Szwajcarii (bądź stanowiącą ponad połowę powierzchni Polski). Wiernych jest tu około 5 tys., z tego z historycznych względów znaczna część to ludność napływowa.

nor13  nor12

***

Podróż nie zawsze da się zawrzeć w zbiór faktów, czasem nie ma nic, o czym można by pisać, na temat czego można przekazać wiedzę. Pozorne nic. „Nic” pełne emocji, zachwytów, milczenia….

Piękne nic.

nor14


Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>