Dzisiaj przed godziną 12 Kinga Baranowska wylądowała na Okęciu po zdobyciu swojego ósmego ośmiotysięcznika – Lhotse (8 516 m. n.p.m.) – na którego szczycie stanęła 25 maja. Pierwsze zdjęcia i relację Kingi można było zobaczyć i usłyszeć jeszcze na lotnisku, a od jutra himalaistka będzie odpoczywać na ukochanych Kaszubach.
W Warszawie Kingę Baranowską przywitał deszcz, ale także gratulacje i ciepłe słowa. „Jestem po 25 godzinach lotu. Wczoraj, gdy wylatywałam był 40 stopniowy upał. A tydzień wcześniej było -40, więc na polskie 13 stopni nie narzekam. Nie czytałam wszystkich wpisów i komentarzy, ale były mi przekazywane telefonicznie. Dziękuję bardzo za zagrzewanie do walki”.
Okazało się m.in., że dzięki Lhotse Kinga inaczej spojrzała na… Everest.
Z Lhotse jest wspaniały widok na Mount Everest. Everest jako taki nigdy mi się nie podobał, ponieważ ma bardzo niefajną legendę. Ale oglądając go z Lhotse po raz pierwszy stwierdziłam – wow. Jest przepiękną piramidą, pod zupełnie innym kątem się na niego patrzy ze szczytu Lhotse. Po raz pierwszy zaczęłam myśleć o Evereście. Przy okazji potwierdziła, że faktycznie jest tam w tej chwili ogromny tłok.
Swój sukces Kinga Baranowska zadedykowała Jerzemu Kukuczce, który w 1989 roku zginął podczas wspinaczki na południowej ścianie Lhotse. Ta wysoka na 3300 metrów ściana do dziś uważana jest za jedną z najtrudniejszych.
Dla przypomnienia – Kinga Baranowska i Paweł Michalski pierwszy atak szczytowy przeprowadzili 19 maja. Zamierzali wejść na Lhotse zachodnią ścianą, drogą klasyczną, jednak trudne warunki pogodowe nie pozwoliły wówczas Polakom na zdobycie wierzchołka. Musieli zawrócić ok. 300 metrów od niego, z wysokości 8200 metrów.
Za pierwszym razem popełniliśmy kilka błędów. Za późno wyszliśmy. Żeby uniknąć odmrożeń wyszliśmy rano, a nie w nocy i optymistycznie założyliśmy, że to będzie bardzo krótko trwało, natomiast wcale tak nie było. Szliśmy długo i po południu byliśmy dopiero w połowie drogi.
Po zejściu do bazy, Paweł podjął trudną decyzję o powrocie do Polski. Nie czuł się bowiem na siłach, by raz jeszcze szturmować ośmiotysięcznik. Kinga zdecydowała się więc samotnie kontynuować akcję górską.
Zostawiłam sobie plan B, a wszystkie rzeczy na górze. Cały czas wierzyłam, że to niemożliwe, żeby tak odpuścić od razu. Następne okno pogodowe miało być już za 5 dni. Kiedy powiedziałam o tym pomyśle Pawłowi to popukał się w głowę i powiedział: zapomnij. Ja nie mogłam się tak po prostu pożegnać.
Po zaledwie dwudniowym odpoczynku w bazie od razu wspięła się do obozu trzeciego na wysokości 7200 m. n.p.m. Następnego dnia kontynuowała wspinaczkę do obozu IV na wysokości 7800 m. n.p.m. Stamtąd, pomimo trudnych warunków: bardzo silnego wiatru i sporego zimna, 25 maja o godzinie pierwszej w nocy czasu nepalskiego przystąpiła do ataku szczytowego. Tego samego dnia o godz. 10 rano czasu nepalskiego (6 rano czasu polskiego) jako trzecia Polka w historii weszła na szczyt Lhotse w czystym stylu, bez używania dodatkowego tlenu z butli i pomocy Szerpów.
Himalaistka nie ukrywa, że to wejście kosztowało ją wiele wysiłku. Jej organizm nie zdążył się w pełni zregenerować po pierwszej, nieudanej próbie ataku i krótkim pobycie w bazie, jednakże czuła, że ma wystarczający zapas rezerw i siły, by podjąć ponowny, bezpieczny atak na szczyt. Tak też się stało i zaledwie po paru dniach Kinga ponownie znalazła się powyżej 8 tysięcy metrów stając na szczycie Lhotse bez użycia tlenu z butli. Pod szczytem spotkała też inną Polkę – Annę Lichotę która tego samego dnia również zdobyła Lhotse. „Umówiłyśmy się na kawę. To bardzo pozytywna i miła osoba”.
Lhotse (8516 m n.p.m.) to czwarty co do wysokości szczyt świata, wznoszący się w Himalajach Wysokich, na granicy Nepalu i Chin; zaliczany jest do tzw. wysokich ośmiotysięczników. Lhotse to po tybetańsku „Południowy Szczyt”, znajduje się on bowiem na południe od Everestu i jest oddzielony od niego Przełęczą Południową (South Cool). Szczyt po raz pierwszy został zdobyty w 1956 roku przez ekspedycję szwajcarską. Pierwsze polskie wejście miało miejsce w 1979 roku (Jurek Kukuczka, Andrzej Czok, Andrzej Heinrich i Janusz Skorek), zaś pierwszego wejścia zimowego dokonał Krzysztof Wielicki w 1988 roku.
Wywiad z Kingą Baranowską po zdobyciu Lhotse. Zapraszam do lektury!