Niedawno na profilu Kiliana Jorneta znalazłam link do zachwycającego filmu „A Nostro Modo”, problem w tym, że nie do końca wiedziałam, o czym on jest, bardziej mi się wydawało, o czym może być. Brak zrozumienia wynikał z tego, że narracja jest po włosku. Ale jak wiadomo za sprawą tłumaczeń Mateusza Gątkowskiego włoski to na blogu żaden problem. Trzeba było tylko oderwać Mateusza od pracy nad doktoratem… Ale i on uznał film za wart zachodu i przygotował do niego „napisy”. Przyjemnego oglądania i czytania!
„Na nasz własny sposób” – narracja w dialekcie przez braci bliźniaków Bernarda i Martina Dematteis – mistrzów Europy i świata w biegu pod górę. Twórcy: Pierre Pinochione, Daniele Ferrero
>>Ach, jaką radością jest oddychać powietrzem naszej doliny, od Ribiery po Chiazale, ech! Bawimy się niemało<< – Lubię ją sobie śpiewać, ale w rzeczywistości nie znam jej nawet całej. Szczerze mówiąc to znam tylko ten wers i powtarzam go sobie.
Jesteś szczęśliwy i dumny będąc częścią twojej doliny, twojego regionu, twoich gór, tu w Prowincji Cuneo, albo Occitani, albo w jakimkolwiek innym miejscu. A kiedy wracasz, zauważasz pewne rzeczy, których nie byłeś w stanie zobaczyć wcześniej, być może „dondo” (starsza pani, ciotka), która cię pozdrawia.
Tutaj wszystko jest moje, od kamienia, po którym stąpam, po liść, którego dotykam. Korzenie są dosłownie moimi korzeniami. To jak z rośliną: górną część możesz zabrać gdziekolwiek w świecie, ale korzenie pozostają tu. Jeśli udasz się w inne miejsce, nigdy nie znajdziesz korzenia podobnego do swojego.
….
Ostatniego wieczoru wyszedłem na godzinkę do lasu, sam. Powietrze było wypełnione dźwiękami natury, spotkałem dwie kozice, które przecięły mi drogę. Wyobrażałem sobie, że wszędzie kryją się „Sarvanòs” (krasnale), które patrzyły na mnie zza skał i mówiły: „Ten gość jest jednym z nas, idzie biegać nocą, kiedy normalni ludzie idą spać!”. Wyobrażałem sobie, że jestem trochę Sarvanòt i ta myśl bardzo mi się podobała, naprawdę bardzo.
Podoba mi się idea bycia ostatnim, który idzie biegać, gdy wszyscy już są w swoich domach, wrócili od swoich zajęć, idą już spać, podczas gdy ja jeszcze biegnę i jestem w tej chwili ostatni, jestem w tym momencie ostatnim, który jeszcze żyje dniem. Podoba mi się ta myśl, że nie jestem może pierwszy o poranku, ale ostatni wieczorem. To piękne, to rzecz, która bardzo mi się podoba.
Mam nadzieję, że pewnego dnia powrócimy do swoich początków, do ziemi, do tego co naprawdę pozwala nam żyć. Ponieważ w końcowym rozrachunku nie spożywamy ani cementu, ani samochodów; kiedyś tym się żyło. Sądzę, że aby pokonać kryzys i by zachować nasz język, musimy zrobić, mawiam, krok wstecz, który dla mnie jednak oznacza krok do przodu.
Nie jesteśmy maszynami, które zawsze, ale to zawsze działają; nawet w naszych karierach, by posłużyć się przykładem, zatrzymaliśmy się kilka razy, mieliśmy problemy, wypadki i różnorakie wyzwania, ale zawsze zaczynaliśmy ponownie. Podoba mi się to, że zawsze jesteśmy w ruchu, ciągle się przemieszczamy. Po przystanku, przerwie, nie zatrzymujesz się na zawsze, ruszasz znowu, ruszasz tak jak za każdym razem. Ponieważ jesteś zawsze naturą, a natura to zatrzymywać się i ruszać, zatrzymywać i ruszać.
….
Zmęczenie istnieje, gdy wspinamy się na szczyty, czasem jest wielkie. Powtarzam sobie w głowie zdania, albo piosenki, melodie, które pomagają mi, jakby to powiedzieć, nie czuć za nadto zmęczenia.
Aby iść do przodu nie możemy być konserwatystami do entej potęgi; trzeba zachowywać tradycje i to jest słuszne, ale by je zachować musimy otworzyć się także na innych, pozwolić im je poznać, aby dalej trwały. W innym wypadku, jeśli zostanie tylko dwóch, a następnie jeden, który będzie je znał, gdy te osoby odejdą, umrze wszystko…
Film znaleźć można na Vimeo.
Zdjęcia to screeny z filmu.