Wanda Rutkiewicz zdobyła K2… w dniu swoich imienin

wanda-k223 czerwca to nie tylko imieniny Wandy, ale także 27. rocznica wejścia Wandy Rutkiewicz na K2. I znowu przypomniała mi się moja pierwsza książka górska, czyli „Okrutny szczyt”, a nawet znalazłam jakiś fragment niedokończonej recenzji, więc się nim podzielę.

„Chantal Mauduit właśnie zginęła na Dhaulagiri. To już ostatnia” – w tak sensacyjny sposób rozpoczyna się opowieść Jennifer Jordan o pięciu pierwszych kobietach, które weszły (choć niekoniecznie potem zeszły) na K2. Autorka nie tylko przedstawiła mi po raz pierwszy Wandę, ale także pokazała, co to znaczy mieć dziennikarską obsesję na jakimś punkcie.

Kiedy himalaista wpina raki z zamiarem pokonania K2, jest świadom istnienia możliwości jednej na cztery, że nie zejdzie z tej góry żywy. Szczyt mianem „Okrutnej Góry” ochrzcili w 1953 roku młodzi amerykańscy wspinacze, po tym jak zginął na nim ich przyjaciel. Po raz pierwszy K2 udało się zdobyć 31 lipca 1954 roku włoskiej wyprawie dowodzonej przez Ardito Desio. Na szczycie stanęli Achille Compagnoni i Lino Lacedelli.

Na kobiece wejście trzeba było poczekać do 1986 rok. Wówczas na szczycie stanęła Wanda Rutkiewicz. Pierwsza z bohaterek książki Jordan. Wanda była urodzoną sportsmenką. Osiągała sukcesy w skoku wzwyż, rzucie oszczepem i dyskiem oraz pchnięciu kulą. W siatkówce zakwalifikowała się do kadry olimpijskiej. Pasjonowała się też naukami ścisłymi. W matematyce widziała klucz do zrozumienia rzeczywistości. Karierę wspinaczkową rozpoczęła w wieku 18 lat w Sokolikach od wejścia bez asekuracji na 30-metrową skałę. Wyczyn, którego nigdy później nie udało jej się bez asekuracji powtórzyć.

Początkowo nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że ta spokojna, trochę jakby nie z tej epoki dziewczyna ma żelazny charakter, ogromną siłę woli – powiedział o niej Andrzej Zawada po wyprawie na Pik Lenina.

16 października 1978 roku Wanda Rutkiewicz została pierwszą Europejką, która stanęła na szczycie Mount Everestu, co niezwykle ugruntowało jej pozycję himalaistki i narodowej bohaterki. W dniu imienin otrzymała anonimową przesyłkę zawierającą 100 tys. (ówczesnych) złotych z notatką: „Wykorzystaj te pieniądze na następne górskie przedsięwzięcie – oby w tak dobrym stylu jak Mount Everest”.

rutkiewicz-kukuczkaPrzedsięwzięciem tym miała się okazać pierwsza, wyłącznie kobieca wyprawa na K2. Przygotowując się do wymarzonej wyprawy na Elbrusie złamała jednak kość udową. Nawet przez chwilę nie pomyślała, by zrezygnować. 150-kilometrowy szlak z Dasso do bazy pokonała o kulach. Gdy dzieliło ją kilka godzin od bazy osunęła się na skały i lód, a z oczy opłynęły jej łzy. W takim stanie zastali ją Wojtek Kurtyka i Jerzy Kukuczka Kukuczka kochał determinację i siłę Wandy i na taki widok pękło mu serce. Cierpiącą himalaistkę doniósł do bazy na plecach.

Nie tylko nie udało się zdobyć K2 w kobiecym gronie, ale podczas wyprawy zginęła też jedna z najlepszych ówczesnych polskich himalaistek, Halina Krüger-Syrokomska. Wanda wróciła na K2 dwa lata później – z Anną Czerwińską, Krystyną Palmowską i Dobrosławą Miodowicz-Wolf, ale i ta wyprawa zakończyła się fiaskiem. Za trzecim razem Rutkiewicz zdecydowała się na wyprawę w zespole wspinaczy z Francji. Jej apodyktyczny charakter zraził do niej sporą część polskiego środowiska wspinaczkowego, a poza tym wyprawa dowodzona przez Maurice’a i Liliane Barrard była pierwszą w sezonie 1986 na K2, co stwarzało polskiej himalaistce szanse, że zostanie pierwszą kobietą na świecie, która stanie na tym szczycie.

Wanda, Barrardowie i paryski dziennikarz Michel Paramentier planowali wejście w praktycznie alpejskim stylu – bez wsparcia i asekuracji, jaką zapewniały liny poręczowe i jedynie przy kilku depozytach sprzętu powyżej 7 tys. metrów zamiast obozów wysokościowych. Po drodze okazało się, że Wanda wręcz nienawidzi Paramentiera, którego uznała za największego narcyza, jakiego dane jej było spotkać. Dziennikarz opłacił połowę kosztów wyprawy w nadziei, że jako naoczny świadek będzie mógł opisać wejście pierwszej kobiety na K2. Dla niego miała nią być Liliane Barrard i obecność Wandy wcale nie była mu na rękę. Tymczasem 23 czerwca – w dniu swoich imienin – o 10.15 Wanda jako pierwsza stanęła na szczycie. „W odróżnieniu od wierzchołka Everestu, który ma wielkość blatu stołu, ten na K2 rozciągał się szeroko dookoła niej i był płaski. Można by go przyrównać prawie do wielkości sporego pokoju. Wystarczyło w nim miejsca, by zatańczyć. I właśnie to miała ochotę robić…”.

wanda-k2-2Godzinę później K2 miało i drugą zdobywczynię. Choć wyczerpana na szczyt weszła także Liliane Barrard. Żona Maurice była nieśmiała i niska, mierzyła zaledwie 150 cm. Zaczynała od gimnastyki artystycznej, ale złamany obojczyk przekreślił jej plany. Wtedy pomyślała o wspinaczce. W górach spotkała przyszłego męża. Liliane podchodziła do wyzwania i ryzyka oferowanego przez góry z dystansem, ale nie wykazywała prawdziwego entuzjazmu ani radość z innych powodów niż ten, że jest z Mauricem. Mąż przesłaniał jej całe góry. Na himalaizm zgodziła się zapewne przede wszystkim dlatego, że Maurcie reklamował ich jako „najwyższą parę świata”. Jeśli chodzi o podejście do związku Wanda Rutkiewicz i Liliane Barrard różniły się diametralnie. Polka podobnie jak wielu wspinających się mężczyzn nie widziała problemu, żeby zaraz po ślubie opuścić małżonka i udać się na wyprawę. Francuzka wyruszała na wyprawy głównie po to, żeby ani na chwilę nie rozstawać się z mężem.

Nie mam ochoty rywalizować z Wandą Rutkiewicz, która jeździ w Himalaje z zupełnie innym nastawieniem ode mnie. Zawsze odstręczał mnie duch współzawodnictwa. To źródło agresji i podłości. Ja po prostu lubię jechać tam, żeby podziwiać – powiedziała nie znając jeszcze Wandy osobiście.

Zanim Barrardowie wyruszyli na K2, udało im się zdobyć wspólnie „stosunkowo łatwy” Gasherbrum II i „zabójczą” Nanga Parbat – Liliane stanęła na tym szczycie jako pierwsza kobieta 27 czerwca 1984 roku. Unikała jednak sławy i dziś trudno znaleźć jakąkolwiek informację, która skupiałaby się na Lilianie jako utalentowanej himalaistce, a nie połowie małżeńskiego tandemu. Do zdobycia Makalu zabrakło im zaledwie 20 metrów i wiele osób było skłonnych zaliczyć im to wejście, ale Barrardowie obstawali przy wspinaczkowej etyce i powtarzali, że 20 metrów poniżej szczytu to nie szczyt. Wrócili z Makalu pokonani i bez grosza, ale od razu rzucili się w wir organizacji wyprawy na K2. A raczej Maurice się rzucił i pociągnął za sobą jak zwykle układną Liliane.

Dlaczego musimy zawsze coś robić? Ja chcę tylko być z tobą, zwyczajnie nic nie robić, tylko być z tobą” – pisała w swoich pamiętnikach. Widok K2 wprowadzał ją w stan przygnębienia i trwogi, a lodowiec nie pozwalał zmrużyć oka. W swym, jak się miało okazać ostatnim wpisie napisała: „Maurice, mój ukochany, są chwile, gdy pytasz mnie, co chcę robić, a ja na to, że cokolwiek ty byś chciał. Cokolwiek. Kiedy to mówię, naprawdę zupełnie o nic nie dbam, jestem z tobą i jestem szczęśliwa.

W bazie wszyscy martwili się o stan Maurce’a, którego kondycja pozostawiał wiele do życzenia. Zakochana Liliane zdawała się tego nie dostrzegać skupiając wszystkie myśli wokół tego, co będzie, gdy już wrócą do swojego domku na wsi. Ich coraz gorsze tempo wymuszało nieplanowane noclegi, w tym szczególnie groźny nocleg na wysokości 8400 m.n.p.m. Filmowiec David Breashears porównał oddychanie na takiej wysokości do „biegania na elektrycznej bieżni i oddychania przez słomkę”. Barrardowie, Wanda i Michel spędzili w tych warunkach aż dwa dni zanim 23 czerwca udało im się wejść na szczyt. Przez godzinę cieszyli się przepiękną pogodą.

Niestety ze względu na osłabienie najwyższej pary świata nic nie wyszło z szybkiego zejścia. I kolejny przymusowy nocleg znowu wypadł powyżej 7 900 m. n.p.m. Nazajutrz Wanda wiedziała już, że będzie zdana tylko na siebie. Michel uciekł w dół, Barrardowie zachowywali się jakby zupełnie nie zależało im na szybkim zejściu. Gdy Wanda dotarła w końcu do bazy Jim Curran opisał, że była „wymizerowana i wychudzona jak zjawa”. To nic w porównaniu z makabrycznymi opisami ciała Liliane, które po około miesiącu odnaleźli koreańscy wspinacze. Pochowano ją przy Kopcu Gilkeya – symbolicznym cmentarzu ofiar K2. Ciało Maurice’a spoczęło tam dopiero po 12 latach.

okrutny-szczytW następnych rozdziałach Jennifer Jordan przybliża postacie kolejnych kobiet, którym udało się zdobyć Górę Gór: Julie Tullis (1939-1986; zmarła w trakcie zejścia z K2), Chantal Mauduit (1964-1998; zdobyła K2 w 1992 roku) i Alison Hargreaves (1962-1995; zmarła w trakcie zejścia z K2).

Książka ukazała się po raz pierwszy w 2005 roku, nie obejmuje więc późniejszych kobiecych sukcesów na K2. Na pewno jest to też publikacja, której wiele można zarzucić pod względem merytorycznym. Autorka bardzo chce by życiorysy jej bohaterek czytało się z zapartym tchem, a okoliczności różnych wydarzeń były tak niesamowite, na ile to możliwe w ramach dziennikarskiego researchu, ale mimo tych wad, wciąż przypomina mi się, że właśnie tak mi się ją czytało – z zapartym tchem. Kiedyś pociągnę ten tekst dalej i uzupełnię o kolejne bohaterki książki.

 


Tagi: ,

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>