Nazir Sabir: W Pakistanie Polacy mogliby poczuć dumę z dokonań swoich wspinaczy. Wywiad Izy Wysockiej

nazirJednym z gości XX Przeglądu Filmów Alpinistycznych im. Wandy Rutkiewicz był pakistański wspinacz Nazir Sabir, który podzielił się swoimi górskimi przemyśleniami: „Góry wydają się być najbardziej uduchowionym i najpiękniejszym miejscem na świecie. Każde moje wyjście w góry ma charakter pielgrzymki, ponieważ w górach czuję się bliżej Stwórcy. Siły natury wiele razy pokazują nam swoją przewagę, ale dzięki temu stajemy się lepszymi ludźmi. Dlatego myślę, że największym problemem współczesności jest utracenie kontaktu z naturą. Gdyby każdy człowiek mógł choć raz pojechać i zobaczyć góry, góry wzmocniłyby naszą duchowość. Są symbolem pokoju i miłości”. Nazir Sabir pokazał też prezentację przybliżającą góry jego regionu. „Myślę, że dla Polaków szczególnie istotne jest Karakorum, będące częścią wspaniałej historii polskiego himalaizmu” – powiedział w wywiadzie udzielonym Izie Wysockiej.

Zacznijmy od pytania, czy wspinał się Pan kiedykolwiek z polskimi alpinistami?

Niezbyt często, chociaż byłem członkiem pierwszej zimowej wyprawy na K2 jako oficer łącznikowy (chodzi o wyprawę polsko-angielsko-kanadyjską z 1987/88 r. – przyp.). Armia pakistańska nie zdecydowała się wtedy wysłać oficerów łącznikowych na wyprawę zimową, poproszono więc cywilów, aby zgłaszali się do pomocy. Ja byłem jednym z tych wolontariuszy. Również moja firma była zaangażowana w tę wyprawę, organizując dojście całej ekipy do bazy. Byłem też członkiem pierwszej ekipy, która weszła na lodowiec Baltoro. Ze względu na duże opady śniegu musieliśmy czekać na to dwa tygodnie, ale warto o tym wspomnieć. Wiele lat później wspinałem się z Alkiem Lwowem, zaatakowaliśmy Diran. Jest to góra dla mnie wyjątkowa, ponieważ zginął na niej mój starszy brat, mam z nią zatem prywatne porachunki. Próbowałam zdobyć ją wcześniej dwukrotnie, jednak bez powodzenia. Jednak i podczas wspinaczki z Alkiem złe warunki atmosferyczne uniemożliwiły nam zdobycie szczytu. To były moje dwie wyprawy z Polakami. Ale znam wielu innych, miałem szczęście zaprzyjaźnić się z wieloma polskimi himalaistami, jak Andrzej Zawada, który był dla mnie wielkim autorytetem i bliskim przyjacielem. Zatrzymałem się u niego w domu, kiedy w 1986 roku po raz pierwszy odwiedziłem Polskę. Przyjechałem skompletować mój sprzęt na pierwszą pakistańską ekspedycję na Mount Everest, a Zawada był tak miły, że woził mnie do Krakowa, Łodzi i Poznania. Jeździł ze mną i prowadził jak szalony, przez co nie czułem się zbyt dobrze, ale powiedział mi: „Nie martw się, chłopcze, w młodości byłem kierowcą rajdowym!” (dzięki informacji od Anny Milewskiej wiadomo, że chodziło o pilota rajdowego – przyp.). Potem zaprzyjaźniłem się z tak wspaniałymi ludźmi jak Wanda Rutkiewicz, Wojtek Kurtyka, Jerzy Kukuczka oraz w zasadzie ze wszystkimi uczestniczkami kobiecej wyprawy na K2. Wspinałem się także z innymi Europejczykami – z Reinholdem Messnerem oraz Pakistańczykiem Sher Khanem wchodziliśmy na Gasherbrum II i Broad Peak. Był więc taki dłuższy czas, kiedy w górach spotykałem sporo ludzi, a potem często z nimi się wspinałem. Pamiętam również Annę Czerwińską. Jest jedna zabawna rzecz, związana z jej postacią, mianowicie kiedy wspinałem się na Everest w 2000 roku, Anna również była na tej górze, spotkaliśmy się kilkakrotnie w bazie. Nieco później aklimatyzowałem się na pobliskich, niższych górach. Potem spędzałem pierwszą noc na plateau w Kotle Zachodnim na wysokości około 6000 m n.p.m. Było tam wiele obozów, ale myślałem, że jestem sam, ponieważ ludzie w większości tam nie spali – podchodzili tylko na aklimatyzację i szli w górę bądź wracali na dół. Była moja kolej na aklimatyzację i kiedy tam przebywałem, myślałem, że wokół nikogo nie ma. Jednak późno w nocy zobaczyłem gdzieś w oddali światełko w namiocie. Nie odważyłem się tam podejść, myśląc, że musi to być duch, w jednym z tych namiotów. Rankiem dowiedziałem się, że to była Anna. (śmiech) Boże! Spotkałem Annę rano, udając się w górę do obozu II. Przywitałem się i dowiedziałem, że to ona była tam wyżej. Oczywiście, znamy się od czasu kobiecej wyprawy na K2 w 1982 roku. Spotkałem ją później kilkanaście razy i myślę, że była jednym z najczęstszych gości w Karakorum i Himalajach. Ostatnim razem widzieliśmy się, kiedy wracała z Gasherbruma, cztery lata temu w Skardu, jednak nadal kontaktujemy się czasami mailowo. Jednak lepszy kontakt mam z Anną Okopińską, z którą komunikujemy się na Facebooku.

 Co myśli Pan o polskim himalaizmie wtedy i teraz?

Przez wiele lat Polacy byli liderami w Himalajach, robili wspaniałe rzeczy – w późnych latach siedemdziesiątych, aż po koniec lat osiemdziesiątych. Wszystko było wtedy dla nich bardzo trudne: zdobycie paszportu, wizy, warunki ekonomiczne, ale za sprawą niesamowitego ducha Polacy w tamtych czasach wiedli prym w środowisku wysokogórskim. Potem nastąpił okres zastoju, przez dłuższy czas po tym jak Polska stała się niezależna od komunizmu, ponieważ ludzie byli zajęci zmienianiem własnego życia, zmienianiem Polski. Teraz widzę, że rzeczy wracają na swój tor i mam nadzieję, że młodzi ludzie przywrócą tę wspaniałą tradycję świetności polskiego himalaizmu.

 Czy zna Pan tych młodych himalaistów, czy coś Pan o nich słyszał?

Nie znam ich bliżej, chociaż kiedyś kilku spotkałem. Natomiast muszę przyznać, że dobrze znałem się z kilkoma polskimi himalaistami z mojego pokolenia (Nazir Sabir ma obecnie 56 lat – przyp.). Maciej Berbeka był dobrym przyjacielem i bardzo zasmuciła mnie wiadomość, że nie powrócił z Broad Peaku. Podczas obecnego pobytu w Polsce, wygłaszając wykład w Gdańsku i w Olsztynie, miałem natomiast szczęście spotkać kilka osób, które nigdy nie były w Pakistanie. Mam nadzieję spotkać więcej takich osób, kiedy będę miał dziś swoją prelekcję, mam również dwa kolejne spotkania przed wyjazdem do Pakistanu, spotykam więc ciągle nowych ludzi.

 Czy lubi Pan górską literaturę i kinematografię? Które z książek i filmów o tematyce górskiej są Pana ulubionymi?

Czytam, rzecz jasna, wiele górskiej literatury. Istnieje długa lista książek, które mogę wymienić, ale jedną z pierwszych, które wywarły na mnie wpływ, jest opowieść o Nanga Parbat Hermanna Buhla (chodzi o „Nanga Parbat Pilgrimage: The Lonely Challenge”, która w Polsce ukazała się jako „Powyżej i poniżej 8000 metrów” – przyp.) oraz „Siedem lat w Tybecie” Heinricha Harrera. Pisywałem kiedyś dla magazynów górskich, jestem również czytelnikiem czasopism o górach i wspinaniu, a filmy… widziałem jakieś dokumenty, ale nie lubię filmów o tematyce górskiej tak bardzo jak książek, dlatego że wiem, co dzieje się po drugiej stronie kamery. Jedne z najlepszych książek, jakie czytałem, zostały napisane przez Brytyjczyków, na przykład „Elusive Summits: Four Expeditions in the Karakoram” napisana przez Victora Saundersa, „The last step” Ricka Ridgewaya o wspinaczce na K2 i wiele innych.

O czym będzie Pana prelekcja, którą zobaczymy wieczorem (rozmowa miała miejsce podczas XX Przeglądu Filmów Alpinistycznych im. Wandy Rutkiewicz w Warszawie)?

Będę opowiadał o bliskim spotkaniu z ryzykiem w górach, ale również o tym, jak wyglądało moje dzieciństwo w Hunzie, gdzie się urodziłem, będę mówił o życiu tam oraz o Dolinie Hunzy jako atrakcji turystycznej. Następnie przejdziemy do K2, gdzie rozwinę wątek alpinistyczny.

I ostatnie pytanie: Jak zachęciłby Pan ludzi, w szczególności Polaków, do odwiedzenia Pakistanu?

Myślę, że dla Polaków szczególnie istotne jest Karakorum, będące częścią wspaniałej historii polskiego himalaizmu. Znajdują się tam bowiem szczyty, w których na zawsze pozostało wielu wybitnych polskich wspinaczy, takich jak Berbeka czy Mrówka (Dobrosława Miodowicz-Wolf – przyp.) i innych. Przez Polaków zostało dokonanych kilka pierwszych wejść, na przykład na Tirich Mir, wyznaczyli także wiele nowych dróg. Uważam zatem, że Polacy powracając w te rejony, mogliby poczuć dumę z dokonań tych ludzi, widząc te góry i wspinając się na nie. Ci, którzy się nie wspinają, mogą podpatrzeć, jak tam się żyje.

Zdaję sobie sprawę, że jest sporo złej prasy wokół bezpieczeństwa w Pakistanie. Jednak wbrew temu, co pisze się o walkach w kraju, chciałbym zapewnić wszystkich, że w górach jest spokojnie po sam Islamabad. Żaden turysta nie został skrzywdzony od czasu wydarzeń 11 września (2001 roku), ani jeden. Tak więc szczęśliwie jest to spokojne i bezpieczne miejsce. Być może dla turystów z Wielkiej Brytanii lub USA ryzyko jest większe, ale wobec Polaków nikt nie jest negatywnie nastawiony. Mam więc nadzieję, że wielu Polaków zdecyduje się przyjechać tu i poczuć wielkość tych cudownych gór. To w końcu jedyne miejsce na Ziemi, gdzie z okna samochodu można zobaczyć aż 15 siedmiotysięczników. Nie wymaga to żadnego wspinania się! To wyjątkowe miejsce, gdzie tak szybko można zobaczyć tyle szczytów, a dodatkowo wystarczy przejść się dwie minuty z samochodu żeby znaleźć się na lodowcu! To piękny kraj z interesującymi ludźmi, mam nadzieję, że kiedyś go odwiedzicie.

Rozmawiała: Iza Wysocka


Tagi:

Dołącz do dyskusji!

  1. Zby. napisał(a):

    Doskonały wywiad, jak zwykle: blog wart uwagi 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>