Po co mi kolejna kategoria wpisów, zwłaszcza taka na myśl, o której przechodzą mnie ciarki? Ponieważ czasem chodzi mi po głowie, żeby opowiedzieć coś bardziej prywatnego – nie z własnej próżności ani potrzeby wygadania się – raczej, żeby się odwdzięczyć. Może komuś te wpisy w czymś pomogą, tak jak mi czasem pomagają Wasze komentarze. Pisanie bloga to wielki antydepresant.
Tak jak i muzyka. Tytuł zapożyczony z płyty Keitha Jarretta „Personal mountains”. Myślałam, że go nigdy nie polubię, gdy byłam nim mocno faszerowana, a jednak po czasie i na swoich warunkach polubiłam.
Wracając do tej kategorii wpisów. 24 lutego 2012 na blogu pojawił się pierwszy wpis, a wcześniej długo strona była pusta. Z tego wpisu można dowiedzieć się, jak to się stało, że zaczęłam chodzić po górach. A jak zaczęłam pisać o górach? Dlaczego w lutym, mimo że prowadzenie bloga było w postanowieniach noworocznych, a w lutym się już on nich raczej zapomina? W połowie lutego miała miejsce gala Blog Roku 2011, z której wraz z operatorem Marcinem (pozdrawiam!) robiłam relację dziennikarską.
Nowy rok się na dobre zaczął, mój blog nie istniał, a ja siedzę i dokumentuję sukcesy innych blogów. Ambicja? Nie! Chodzi o to, że główną nagrodę wygrali faceci z Rzeszowa! Patryk Świątek i Bartłomiej Szaro z bloga Paragon z podróży. Pech chciał, że ja wiedziałam, że oni wygrali, ale nie wiedziałam, że oni jeszcze o tym nie wiedzą… na szczęście chyba byli tak zaaferowani (dziś to doświadczeni travelobryci, ale wtedy chyba trochę stresu było), że nawet nie zauważyli, że nagrywam z nimi materiał jakby już wygrali. Przynajmniej taka wersja jest obowiązująca. Ich sukces autentycznie mnie ucieszył i chyba na tej pozytywnej fali zasiadłam do pisania. Jakiś czas później Bartek dołączył do grona moich czytelników.
I teraz mija rok od tamtych wydarzeń i umówiliśmy się z Bartkiem, że pogadamy przy okazji tegorocznej gali Bloga Roku. No nie wyszło, ale dobrą okazją było kolejne spotkanie z cyklu „Góry wartości”. Zapytałam Bartka o to, o co sama jestem pytana. Jak zacząć pisać bloga? Jest dość prostolinijny: Bez żadnej filozofii, po prostu zacząć i zobaczyć, czy Ci to pasuje.
I teraz mój apel do Was – jeśli chcecie coś zacząć robić (chodzić po górach, pisać bloga) nie czekajcie kolejnego roku, żeby to rozpocząć (chyba, że lekarz lub farmaceuta zalecił inaczej). Naprawdę nie wiedziałam, jak to wyjdzie. Nie potrafiłam ogarnąć strony na Facebooku. Nie mam własnego aparatu fotograficznego. Ale jak się uporałam z tym, żeby w ogóle zacząć, potem bywało tak, że wszystko mi sprzyja (wiem, straszny new age). Oczywiście było też tak, że wysłałam kilka fajnych nagrań w kosmos albo zapomniałam zapłacić za domenę.
I wracając do gór, tych prywatnych moich, ale też Waszych. Jedno z najbardziej zaskakujących pytań w kontekście wyjazdów/pisania/planowania, które do mnie skierowano brzmi: jak to robię, że jestem taka pewna siebie; pewna, że mi się uda i wszystko się ułoży? No więc – nie jestem. Ja tylko stosunkowo dobrze znoszę porażki. Porażka to najlepszy grunt do hodowania nowych pomysłów. Ale gdybym jutro miała pojechać w Himalaje to skończyłabym marnie. Ale czy to powód, żeby nie zakładać, że pojadę? A jeśli pojadę, czy to nie jest dobry powód, żeby już teraz się do tego przygotować. Przygotujcie się już teraz do czegoś, za rok napiszcie, co z tego wyszło. Zaczynam drugi rok blogowania, zacznijcie pierwszy … (wstawić, nie skreślić!).
Gratulacje i oby tak dalej 🙂