Anna Czerwińska: Jestem zaimpregnowana górami

A-Cz-minAnna Czerwińska słynie ze swoich opowieści o górach. „Góry są po prostu krainą mojej wolności i rejonem, gdzie czuję się najlepiej i gdzie najlepiej jestem w stanie wykorzystać swoje możliwości” – mówiła podczas audycji „Biuro Myśli Znalezionych” w radiowej Trójce. Niektóre z ciekawszych myśli pani Ani – odpowiedzi na pytania Marcina Zaborskiego i publiczności w studio, przytaczam poniżej. Całość spotkania można obejrzeć na stronie radia.

Farmacja zamiast medycyny

Poszłam na farmację nie dlatego, że nie mogłam zdać na inny kierunek. Autentycznie nie czułam się na siłach podjąć studiów medycznych, ponieważ uważałam i do dziś uważam, że mam naturę bardziej ratownika niż lekarza. Mogę kogoś uratować i mu pomóc w górach, ale nie potrafiłabym miesiącami opiekować się ciężko chorymi. Stąd mój wybór farmacji a nie medycyny. Egzamin na studia zdałam tak dobrze, że mogłam z łatwością załapać się też na medycynę. Ale to, że nie chcę medycyny, to był mój świadomy wybór. Natomiast później układ, który się w moim życiu wytworzył, to, że coraz więcej czasu jeżdżę w góry, coraz mniej spędzam na dole i w związku z tym coraz mniej czasu mam na pracę. A do pracy to w ogóle mam stosunek, że jeśli praca przeszkadza ci się wspinać to rzucaj pracę. Bardzo przepraszam, wiem, że to podejście już tylko mojego pokolenia, bo  młodsze pokolenia tak nie za bardzo może. W każdym razie, gdy już skończyłam tę farmację, doszłam do wniosku, że będę podejmować funkcję lekarza wyprawowego. Polskich wypraw nie stać na ogól na lekarzy, więc ja po skończeniu kursu ratownictwa medycznego pełnię taką rolę. Poza tym, że mam odpowiedzialność za wspinanie moje i innych, odpowiadam też za zdrowie moje, towarzyszy, a także ludzi, których spotykam po drodze.

Z chorowitej jedynaczki człowiek gór

Zaczynając od początku – byłam chorowitą astmatyczką. Rodzice co roku wozili mnie nad morze. Trzy miesiące w roku spędzałam nad tym diabelnie zimnym Bałtykiem, który spowodował, że hipotermia chyba już dla mnie nie istnieje. Mogę w dowolnie zimnej wodzie się wytaplać. Gdy rodzice dali mi spokój i uwolnili mnie od wyjeżdżania w rejon Bałtyku, to pojechałam na obóz turystyczny ze szkoły. Po raz pierwszy zobaczyłam góry i w ogóle mnie nie wzięły. Było mi ciężko, byłam najsłabszym uczestnikiem wyprawy, miałam najcięższy plecak, nie byłam w stanie wejść na Jaworzynę. Wyrzuciłam z plecaka wszystko oprócz majtek chyba, żeby w ogóle być w stanie iść. Ale po dwóch tygodniach sytuacja się zmieniła i już na Giewont, Kasprowy i Świnicę weszłam pierwsza. Czyli były w moim organizmie dobre geny. Ale ten pierwszy wyjazd nie spowodował we mnie żadnej chęci powrotu w góry. Dopiero, gdy miałam 17 lat to odkryłam je po raz drugi. No i jak już odkryłam to pozostałam wierna.

Góry – ucieczka czy nie?

Ja na pewno nie uciekam ani przed kimś ani przed czymś. Góry są po prostu krainą mojej wolności i rejonem, gdzie czuję się najlepiej i gdzie najlepiej jestem w stanie wykorzystać swoje możliwości. Gdy robię coś w Warszawie, to mam poczucie, że mam ogromny zapas. Natomiast góry wymagają ode mnie większej aktywności. Czuję się spełniona. A oprócz tego wracając w doliny, mam naładowane akumulatory i jestem w stanie znieść wszystko, co mnie tutaj może spotkać. Czy to jest kłótliwy sąsiad czy urząd skarbowy. Jestem zaimpregnowana. Mówię sobie: Pani Aniu dała sobie pani radę tu czy tam, to nie poradzi sobie pani z urzędem? Ale tak naprawdę jeżdżę w te góry, z miłości.  Nie szukam tam ani sławy ani satysfakcji, nie chcę odczuwać, że coś zdobyłam – mam wrażenie, że jak wchodzę na górę to tylko dlatego, że ona mi pozwala, a nie że ja na niej wymuszam. Pierwszy zdobywca Everestu, Tenznig Norgay powiedział, że „nie należy podchodzić do góry z siłą i butą żołnierza, tylko z pokorą dziecka, które przytula się do kolan matki”. Im dłużej chodzę po górach tym bardziej skłaniam się ku temu drugiemu. Po prostu pokora wobec gór.

Myślenie w górach…

Byłam ostatnio zupełnie samotnie na trekkingu wokół Manaslu, tzw. pętli Manaslu. Przez 16 dni szłam cały czas sama i miałam bardzo dużo czasu na myślenie. Dlatego bardzo sobie cenię ten ostatni wyjazd, który może nie był jakimś ekstremalnym wyjazdem, ale dał mi dużo czasu na zastanowienie się, w którym momencie swojego życia jestem. Czy jeszcze do przodu, a może już stop, a może trochę do tyłu. Wyszło, że trzeba iść do przodu.

Niepotrzebne zwycięstwa?

Nie uważam, żebym traciła życie w pogoni za czymś niepotrzebnym. Wiem, że zwycięstwa nad górami są nazywane niepotrzebnymi zwycięstwami. I sama nawet mówię, że te zwycięstwa są potrzebne tylko nam-zdobywcom, bo ludzkość wcale nie stanie się bogatsza przez to, że ja weszłam na Everest czy K2. Nie uważam, żeby to był stracony czas i jeśli jeszcze będę miała zaszczyt zmierzyć się z K2 to to zrobię. Dlatego właśnie zrobiłam sobie artroskopię kolana i tak kuleję. Chcę spróbować K2 tym razem od strony północnej, ponieważ od strony pakistańskiej nie mam odwagi podjąć ataków. Zbyt wielu moich przyjaciół straciło tam życie i góra od tej strony straciła dla mnie powab. W dalszym ciągu jest dla mnie przeciwnikiem, ale ja już nie czuję się na siłach być dla niej przeciwnikiem, dlatego spróbuję ją zajść od północy.

Śmierć w górach

Po wielu wypadkach i śmierciach, które w górach widziałam, dalej mam ochotę w tych górach działać. Te wszystkie śmierci akceptuję jako koszt tego, co robimy. Wiem, że to też może dotknąć mnie. Oczywiście trzeba tego unikać i zrobić wszystko, żeby wszyscy ludzie na wyprawie uniknęli takiego losu, ale to się może zdarzyć. Ja każdy wypadek odbieram jako część utraty siebie. Dzwon dzwoni dla ciebie – jak mówił Hemingway. Każdy wypadek przyjmuję jako osobistą stratę, ponieważ zginął ktoś, kto robił to, co ja. Czuję się o jego życie uboższa. Jeśli uznam, że nie ma już we mnie miejsca na te straty to odejdę od tego. Ale na razie daję sobie radę, ale to nie jest czyjąś śmierć tylko śmierć człowieka gór, a ja też jestem człowiekiem gór, więc to kawałek mojej śmierci.

Życie

Po obejrzeniu kilku górskich wypadków uważam, że żadna góra nie jest warta życia. Życie jest jedyne. Góry sobie postoją, poczekają. A życie jest jedno, w dodatku bardzo kruche. Dopiero w górach widzimy, jak jesteśmy delikatni i bezbronni wobec przyrody. Lawina, upadek, kamienie – niszczą nas wbrew naszej woli i my nic nie możemy na to zrobić.

A-Cz

Anna Czerwińska w „Biurze Myśli Znalezionych” Wojciech Kusiński/ Polskie Radio

Zwycięstwa i porażki

Zwycięstwo pozostawia dodatnie emocje i być może dopinguje nas do dalszych działań, natomiast dla mnie żadna porażka w górach nie była rzeczą bolesną. Zawsze akceptowałam to, że albo góra nie pozwala albo nie jestem w stanie albo są jakieś inne uwarunkowania i wobec tego uczucie porażki mi nie towarzyszyło. Bardzo chętnie wracam z sukcesem, ale jak mi się nie uda, nie mam poczucia porażki. Mam wrażenie, że zrobiłam wszystko, co mogłam i jeśli nie wyszło to trzeba spróbować jeszcze raz, albo to zostawić. Jestem z tego pokolenia alpinistów polskich, którzy mieli podejście, że pod górą siedzi się tak długo aż się nie wejdzie albo jak się stwierdzi, że się nie wejdzie. Walczymy, walczymy, walczymy, ale jak przychodzi zima himalajska, a my jesteśmy wyprawą jesienną to w tych temperaturach musimy się poddać. Może dzięki temu podejściu nie mam bolesnych wspomnień porażek. Zawsze uważam, że jeżeli wyniosę całą skórę to już jest sukces bez względu na to, czy weszłam na szczyt czy nie. To mnie chroni przed wpadnięciem w kompleksy czy urazy. Choć nie da się ukryć, że do K2 od strony pakistańskiej mam uraz.

I co dalej?

Z jednego szczytu zawsze widzę następny. Jak udało mi się wyleźć na Everest w wieku nomen omen 50 lat, to od razu zobaczyłam kuluar na Lhotse i dokładnie rok później stanęłam na szczycie Lhotse. Himalaista zawsze może wymyślić sobie dalszą drogę, kolejny cel.

Cały program można obejrzeć i wysłuchać na stronie radiowej Trójki. Starałam się zachować styl, jak najbardziej zbliżony do tego, w jakim mówi Anna Czerwińska, ale chyba dobrze wiecie, że to niełatwe w języku pisanym. Mam nadzieję, że tych wypowiedzi nie skrzywdziłam, a jedynie przybliżyłam.


Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>