Relacja z odsłonięcia tablicy Wandy Rutkiewicz w Tatrach

Na tydzień przed 20. rocznicą zaginięcia Wandy Rutkiewicz na Kanczendzondze na Tatrzańskim  Cmentarzu Symbolicznym pod Osterwą zebrali się przyjaciele, wspinacze i przedstawiciele środowisk górskich, by odsłonić pamiątkową tablice poświęconą himalaistce. „Teraz, kiedy jest tablica odejście Wandy jest jakby nieodwołalne, dzisiaj to do mnie dotarło” – mówiła jej przyjaciółka i biografka Ewa Matuszewska. Ale okazało się też, że Wanda żyje – we wspomnieniach i anegdotach – jako postać niezwykła, wykraczająca ponad swoje czasy, zdeterminowana i uczynna „Lady Gór”.

O 5:40 planowo wjechaliśmy na dworzec w Zakopanem. Od razu inne powietrze i nie żal tej nocnej eskapady. Stwierdziłam, że dworzec jest bardzo zaniedbany, zwłaszcza szkoda mi neonu, bo do neonów mam słabość. Ale Aleks uświadomił mi, że skoro nikt dworca nie remontował to prawdopodobnie jest on dokładnie taki sam, jak w czasach, gdy w Tatry przyjeżdżali najwięksi polscy wspinacze. Ci warszawscy przecież wielokrotnie wspominali o nocnych pociągach, z których prosto szło się na wspin. No to jesteśmy. Czasu na wspinaczkę nie będzie. Tylko kilkanaście godzin, żeby „przywitać się” i „pożegnać” z Wandą.

Krupówki na szczęście jeszcze senne i ciche. Czynna jednie piekarnia, w której można zamówić też kawę, a na szybie… plakat informujący o odsłonięciu tablicy. Wytracamy czas, jaki pozostał do zbiórki. Poszukując siedziby TOPRu tropię dalsze plakaty.

   

Znalazłam informację, że 30 kwietnia w Zakopanem było spotkanie, na którym Ewa Matuszewska opowiadała o literaturze górskiej. Jest 5 maja i czuję żal z cyklu, dlaczego nie można być w kilku miejscach na raz.  W tym czasie obchodziłam urodziny w Warszawie, dostałam książkę Ewy Matuszewskiej „Uciec jak najwyżej” (Nikola dziękuję, to nic, że to już drugi egzemplarz, ponieważ nie ma twardej okładki okazał się lepszy na podróże). Książkę mam w plecaku, a za chwilę widzę przed sobą samą Ewę Matuszewską. Żal mija.

Całym wyjazdem i organizacją dowodzi Zosia Bachleda. Osoba niesamowicie rzeczowa, a przy tym sympatyczna i życzliwa, ucieleśnienie kobiety gór. Podzieleni na trzy samochody jedziemy w kierunku Osterwy, pod którą zlokalizowany jest Tatrzański Cmentarz Symboliczny (Tatranský symbolický cintorín). Wysiadamy przy schronisku nad Popradzkim Stawem. Jak dla mnie to takie słowackie Morskie Oko, ale nigdy wcześniej tu nie byłam, więc nie będę się kusić o więcej porównywań. Widok jest piękny, pogoda – wbrew zapowiedziom – cały czas dopisuje.  Żółtym szlakiem wokół stawu idziemy na cmentarz.

Parę słów o nim. Pomysłodawcą symbolicznego cmentarza, który miał stanąć „Umarłym na pamiątkę, żyjącym ku przestrodze” był czeski taternik, narciarz i malarz Otakar Štáfl. Przede wszystkim chodziło o to, żeby zaprzestać umieszczania tablic w miejscach, w których ktoś zmarł i zebrania wszystkich rozsianych po Tatrach tablic pamiątkowych w jedno miejsce. Poza tablicami umieszczanymi na wielkich głazach, które oderwały się od Osterwy, na niewielkim terenie między limbami znajduje się także biała kapliczka i 60 malowanych, drewnianych krzyży.

Tragedie górskie zdarzały się od kiedy ludzie zaczęli chodzić po Tatrach.  Pierwsza zanotowana tragedia pochodzi z 1603 roku. Nie zginął jednak taternik, a doszło do pojedynku między pasterzami pasącymi owce a żandarmami. Zginęło dwóch pasterzy.  Potem w Tatry wychodzili poszukiwacze skarbów i różnych kruszców oraz naukowcy.  Od XVIII wieku zaczął się ruch turystyczny i coraz więcej wypadków.  Gdy ginęli turyści o bardziej znanych nazwiskach wówczas ustawiano im tablice w tych miejscach, w których zginęli. Tak przykładowo było z Klimkiem Bachledą, który zginął na Małym Jaworowym.  W latach 30-tych ubiegłego wieku powstał pomysł, żeby zebrać wszystkie tablice razem. Zaczęto się zastanawiać, gdzie te tablice powinny się znaleźć. Ostatecznie wybrano miejsce u stóp ściany Osterwy, gdzie pośród pięknych limb i kosodrzewiny zaległy wielkie, oberwane z góry skały.  Pierwszy wieniec został złożony w kaplicy 1 listopada 1936 roku. Oficjalne poświęcenie cmentarza odbyło się w czasie II wojny światowej, 11 sierpnia 1940 roku. Mszę świętą odprawił wówczas prezydent Słowacji, Jozef Tiso. Obecnie jest na tym cmentarzu 320 tablic upamiętniających 457 osób. Tablica Wandy jest pierwszą tablicą w tym roku

–  opowiadał Poldek Rajwa, speleolog, przewodnik tatrzański, ratownik TOPR i dziennikarz, który 12 lat przepracował w obserwatorium meteorologicznym na Kasprowym Wierchu.

„To  miejsce wśród ogromnych skał polodowcowych i  limb jest przepiękne, czarowne. Dla wszystkich ludzi związanych z Tatrami jest także kultowe i kojarzy się z upamiętnianiem zasłużonych ludzi gór.  Dopiero później tablice upamiętniające wspinaczy zaczęły pojawiać się także na murze obok kaplicy na Wiktorówkach” – dodała  Zosia Bachleda.

W sobotę  przy skałce himalajskiej wciąż dużo było śniegu, więc w ruch poszły łopaty, a nawet założono prowizoryczną poręczówkę.  Uroczystość zaczęła się o 12. „Cieszymy się, że Wanda załatwiła piękną pogodę” – żartowała Zosia Bachleda.

Zosia Bachleda, Andrzej Sobolewski  

Odsłonięcia dokonał Andrzej Sobolewski, instruktor senior PZA, zasiadający w Radzie Fundacji Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki.  Tablicę poświęcił brat Marcin Dąbkiewicz z Wiktorówek.

Jan Paweł II kiedyś powiedział, że wdzięczność osobie, której nawet nie znaliśmy, ale dużo nam dała jest największym wyrazem człowieczeństwa. Ja pochodzę z tego młodszego pokolenia, które Wandę zna tylko z książek. Wy w dużej mierze znaliście ją osobiście.  Ale niemniej chcę być wdzięczny i z dużą wdzięcznością i radością tę tablicę poświęcę – powiedział dominikanin.

Marek Wierzbicki, sekretarz generalny PZA, odczytał list od Michała Błaszkiewicza, brata Wandy Rutkiewicz.  „Chciałbym serdecznie podziękować  wszystkim przybyłym na tę uroczystość  za pamięć dla tych, którzy odeszli,  za trud przybycia, za okazanie dumy z osiągnięć polskich himalaistów i za szacunek dla wszystkich tych, którym poświęcone jest to miejsce” – napisał brat himalaistki.

Zawsze, gdy oprowadzałem wycieczki po tym cmentarzu pytano mnie, czy ma tu tablicę Wanda Rutkiewicz.  Jej nazwisko było powszechnie znane, ale niestety mówiłem, że tablicy nie ma.  Dobrze, że doczekałem chwili, gdy ta tablica jest w doborowym towarzystwie Kukuczki i Morawskiego na skale himalajskiej.  Bo tak nazywa się ta duża skała.

 

Wanda chyba o pół wieku wyprzedziła swoje czasu jeśli chodzi o dokonania himalajskie i dokonania kobiece. Wiemy, ile la trzeba było czekać, żeby następna himalaistka zdobyła tyle ośmiotysięczników, co Wanda. Pomijając to, że była trzecią kobietą na Evereście,  jako pierwsza zdobyła K2. Była pierwszą kobietą, która zdobyła dwa najwyższe szczyty świata, a niewykluczone, że trzy.  Przecież nie wiemy,w jakich warunkach zaginęła na Kanczendzondze – powiedział Poldek.

Podczas uroczystości wypowiadało się wielu wspinaczy i przyjaciół Wandy.  Duże wrażenie zrobiła wypowiedź Wiesława Lipińskiego.

Chciałem Wandę przeprosić za zawiści, które ją spotykały ze strony gorszych od niej. Tak było. Przepraszam Wanda, że to Cię spotkało, nie zasłużyłaś.

Wanda to była Lady Gór, ktoś tak niezwykły, że nie da się tego wyrazić. Była osobą skrytą, niezwykle inteligentną i kulturalną. Tak rozsławiła Polskę, że wszyscy powinniśmy być jej wdzięczni, tymczasem pod koniec swojego życia była bardzo samotna. Potrzebowała innych, a wyglądało na to, że „pełno was a nikogo nie było”. Bardzo się cieszę, że ta tablica jest, ponieważ Wanda bardzo na nią zasłużyła.

Tablicę z brązu wykonał rzeźbiarz Jarosław Bogucki, który policzył tylko koszt materiału, swoją pracę przekazał w hołdzie Rutkiewicz.  Fundatorem tablicy jest Polski Związek Alpinizmu i Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego  im. Jerzego Kukuczki.

Po uroczystości odsłonięcia tablicy rozmowy o Wandzie Rutkiewicz kontynuowane były jeszcze przy gulaszu i winie. Okazało się, że prawie każdy obecny (poza takimi juniorami jak ja) ma do opowiedzenia jakąś anegdotę, z której wyłaniał się obraz Wandy „Wandzi”  Rutkiewicz – kobiety niezwykle czarującej i ujmującej, uczynnej, skrytej, trochę pruderyjnej, a przy tym  bardzo eleganckiej.  Obraz kobiety, która żyła równie bezkompromisowo jak się wspinała. Dodać jeszcze trzeba, że tak samo jeździła samochodem.

W pewnym momencie wyłączyłam dyktafon, bo zdałam sobie sprawę, że wszystkich tych historii i tak nie będę w stanie spisać… Chciałam też na chwilę wyłączyć nerwową analizę „ja to wszystko muszę opisać” na rzecz „chcę tych ludzi wysłuchać”.  Ktoś mi słusznie zwrócił uwagę, że w ciągu godziny nie da się poznać i zrozumieć, jak to w czasach Wandy było,  jak rodziły się sympatie i antypatie z górami w tle.  Ale i tak czułam się uskrzydlona, że mogłam się znaleźć wśród ludzi, którzy osobiście znali Wandę Rutkiewicz.

 

Więcej zdjęć można zobaczyć na Facebookowej stronie Gór Książek.


Tagi:

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>