Norwegia 2013 – Santa is coming to town

mikolajObjazd Norwegii zaczął się na dobre, ale zanim sama Norwegia to jeszcze kilka ciekawostek z Finlandii m.in. wizyta i zakupy u Świętego Mikołaja. Poznacie też ciekawe i bardzo sensowne prawo obowiązujące turystów w Skandynawii: „W krajach tych mamy prawo rozbić się na nocleg w praktyce gdzie chcemy, włącznie z terenami prywatnymi i Parkami Narodowymi, jedyną zasadą jest nieinwazyjność, czyli pozostawienie terenu takim jakim go zastaliśmy i nie przeszkadzanie gospodarzom, co w praktyce sprowadza się do rozbijania nie bliżej niż 150m od zabudowań” – wyjaśnia Mateusz.

06.08. 2013

Chyba w każdej podróży, niektóre dni wydają się po prostu mijać, bez znaczących wydarzeń, bez specjalnych wzruszeń. Po prostu droga znika za kolejnymi zakrętami, horyzont odsłania coraz to nowe przestrzenie, których nawet specjalnie nie rejestrujemy pochłonięci swoim światem. W poniedziałek odsypialiśmy dwie poprzednie noce więc wstaliśmy późno i późno wyruszyliśmy w dalszą drogę. Warto więc poświęcić kilka akapitów samej drodze.

Droga norweska

Sunęliśmy wzdłuż Bałtyku na północ Finlandii w przyjemnym słońcu, z błogą świadomością, że uciekamy od potwornych upałów, które nękają teraz Polskę. Z tego co do nas dociera, jest teraz u was nawet 37 stopni Celsjusza. Spieszymy więc donieść, że my pławimy się w najprzyjemniejszej z temperatur – okolicach 20 stopni i w sumie to nie potrafimy nawet oszukiwać, ze jest nam przykro z tego powodu ;P

Czas mijał tak przyjemnie i dobrze, że prowadziłem cały dzień, podczas gdy moi towarzysze oddawali się Morfeuszowi, dyskusjom, bądź łakomstwu. Jechaliśmy drogą numer 4 przebiegająca cały kraj, klarownie oznakowaną, więc nie trzeba było poświęcać zbytniej uwagi na nawigację, a można było oddać się obserwowaniu tego co za oknem. A z perspektywy drogi Finlandia to przede wszystkim kraj lasów i jezior. Właściwie oprócz kilku ośrodków miejskich droga ciągle była zanurzona w zieleni lasów, bądź przebiegała groblami między jeziorami. Lasy powoli karłowaciały wraz naszym przesuwaniem się na północ, ale wciąż jeszcze znajdowaliśmy się daleko od tundry, mimo że do granicy z Norwegią zostało już niecałe 300 km. Dla mnie jako kierowcy przyjemną odmianą od polskiej codzienności drogowej są w Finlandii wysokiej jakości drogi z sensownie ustawionymi ograniczeniami prędkości. O dziwo, Finowie potrafią na drodze, na której wg ogólnych przepisów obowiązuje ograniczenie do 80 km/h, podwyższyć ograniczenie do 100 km/h – rzecz nie do pomyślenia dla włodarzy polskich dróg. Ograniczenia do 60 lub 50 km/h są niezmiernie rzadkie i zawsze wynikają z czegoś i jest to bardzo czytelne. Nie ma tu sytuacji, tak typowych dla polskich dróg, gdy ni z tego ni z owego prędkość ograniczona jest do 40 km/h, a za zakrętem już stoi policja poprawiając budżet państwa. A propos policji – nie widzieliśmy tu do tej pory żadnego radiowozu, na drodze jest dość dużo fotoradarów (również rozstawione w czytelnych, sensownych miejscach), ale nie widać tabunów mundurowych utwierdzających się w przekonaniu, że każdy jest potencjalnym przestępcą, wystarczy na owego „każdego” znaleźć paragraf.

Podobnie zaznacza się z perspektywy drogi rola państwa – zaskoczyła nas przyjazna człowiekowi infrastruktura i to bardzo często zupełnie darmowa – wiele punktów wypoczynkowych wyposażonych jest w małe chatki, postawionych nad rzekami, jeziorami. Wiele jest wysokiej jakości ścieżek rowerowych i to nie przyklejonych do głównej drogi, ale oddzielonych od niej pasem zieleni, tak by rowerzyście mijające go ciężarówki nie zrywały czapki z głowy. Inną ciekawostką fińskiej prowincji są autobusy-biblioteki, które krążą od wioski do wioski szerząc czytelnictwo w miejscach, gdzie zwykła, stacjonarna biblioteka nie ma szansy się ostać. Zgodnie stwierdziliśmy, że też chcielibyśmy być rządzeni przez dobrych gospodarzy, dzięki którym nie czulibyśmy się zaszczuci i wyzyskiwani płacąc podatki, ale mieli poczucie, że dostajemy coś w zamian.

I tak podglądając kraj, w którym wyrosła (i upada 🙂 potęga Nokii, przesunęliśmy się w ciągu 6h o kolejne 500km na północ. Na wysokości Rovaniemi przekroczyliśmy koło podbiegunowe – i trafiliśmy do letniej wioski Św. Mikołaja. Po tylu telerankach, w których opowiadano nam skąd pochodzi Św. Mikołaj wreszcie mogliśmy odwiedzić go osobiście! Niestety, Mikołaj po ponad 1,5 tysiąca lat, wreszcie zrozumiał na czym polega wolny rynek i na linii koła podbiegunowego wybudował sobie coś na kształt centrum handlowego.

Centrum handlowe św Mikołaja

Centrum handlowe św Mikołaja

TubylcyPecunia non olet, więc Święty bez przesadnej żenady łoi turystów ile wlezie sprzedając kurteczki za 150€, skóry renifera za nawet-nie-wiem-ile €, chusty za 500€ itd. Widocznie w dobie kryzysu sponsorzy wycofali się z biznesu prezentowego i sam musi sobie zarobić na te kilka miliardów paczek, które w grudniu rozda (ok. coca-cola nadal jest tu wszechobecna ;). Świadomy ograniczeń budżetowych zakupiłem jedynie slipy z reniferem… coś trzeba Mikołajowi będzie w grudniu pokazać przecież, bo gotów nie dać prezentu, jeśli nic bym nie kupił w jego królestwie!

Po odprawieniu konsumpcyjnych rytuałów w świecie mikołajowym, nie spotkawszy zresztą samego Mikołaja, który jak niesie wieść spędza właśnie wakacje na Bali, postanowiliśmy szukać noclegu zaraz za kołem podbiegunowym i … znaleźliśmy go w bardzo przyjemnym miejscu 🙂 W środę przekraczamy granicę z Norwegią.


7.08.2013

Koło podbiegunowe to symboliczna szerokość geograficzna, na północ odKrąg polarny której przynajmniej jedną dobę w roku słońce nie chowa się za horyzont. Najdłuższy dzień roku ma miejsce podczas przesilenia letniego w czerwcu, my przyjechaliśmy tutaj w sierpniu, ale i tak doświadczamy nocy bez pełnej ciemności. Zwiedzeni przez jasne niebo siedzieliśmy do późna przed namiotami, aż uświadomiliśmy sobie, że już jest po północy. Tak wydłużony czas światła słonecznego w lecie ma oczywiście swoje konsekwencje zimą, kiedy z kolei światła prawie w ogóle nie ma. Jeszcze nie mieliśmy okazji być w regionach polarnych w okresie zimowym, ale funkcjonowanie i normalne życie w takich warunkach musi być dość mocno utrudnione. Ponowne pojawienie się słońca po długiej zimie jest tak ważnym wydarzeniem, że np. w twierdzy Vardohus na dalekiej, norweskiej północy pierwszy dzień słońca celebrowany jest salwą armatnią. Nie mniej jednak na razie cieszymy się słońcem, coraz bardziej spoglądającym na nas z ukosa. Im dalej udajemy się na północ, tym niżej nad horyzontem usytuowane jest słońce, które oświetlając świat

z boku wydobywa z chmur piękne kształty, podkreślając ich trójwymiarowość i przestrzenność. Świat północny jest szczególnie wdzięczny dla fotografa. Światło jest rozproszone i widać, że jest dużo szczegółów światłocienia, nie ma tak silnego kontrastu i zielenie są pięknie rozbite, rozwarstwione i klarowne. To co pod naszą szerokością geograficzną nazywane jest przez fotografów „złotą godziną”, trwa tym dłużej im bardziej przesuwamy się na północ.

Miejsce naszego noclegu też jest szczególne, świadczy bowiem o typowej dla Skandynawów kulturze obcowania z przyrodą. W krajach tych mamy prawo rozbić się na nocleg w praktyce gdzie chcemy, włącznie z terenami prywatnymi i Parkami Narodowymi, jedyną zasadą jest nieinwazyjność, czyli pozostawienie terenu takim jakim go zastaliśmy i nie przeszkadzanie gospodarzom, co w praktyce sprowadza się do rozbijania nie bliżej niż 150m od zabudowań. W Norwegii prawo to nosi nazwę Allemansretten.

Wczoraj wieczorem, szukając noclegu zatrzymaliśmy się na parkingu nad jeziorem. Parking wyposażony był w kilka domków w kształcie tipi. Jeden z nich pełnił rolę grilla, drugi składu na drewno, trzeci toalety, jeszcze inny był punktem noclegowym. Skażeni już rozpasanym kapitalizmem nieśmiało rozglądaliśmy się po parkingu szukając właściciela, budki z opłatami, albo choćby tabliczki ostrzegającej o konsekwencjach niezapłacenia za nocleg… Szukaliśmy bezskutecznie, aż spytaliśmy się starszego małżeństwa, czy można tu nocować za darmo, a oni z wielkim zdziwieniem odpowiedzieli:

– Oczywiście! A dlaczego nie miałoby tak być?

Rozbiliśmy zatem namioty na ładnej, drewnianej ścieżce prowadzącej z parkingu wzdłuż jeziora.

Przestrzeń publiczna

Przestrzeń publiczna

W środę po 9 ruszyliśmy w dalszą drogę. Coraz dalej za koło podbiegunowe, dalej na północ niż osławiony Murmańsk. Po kolejnych 450 km przekroczyliśmy granicę fińsko-norweską, a po następnych 200 dotarliśmy do najdalej na wschód wysuniętej miejscowości w Norwegii – do Vardo.

Jako jedyna w Norwegii leży ona w arktycznej strefie klimatycznej. W mieście znajduje się największa drewniana budowla Północnej Norwegii – zachowane od wojennych zniszczeń przedszkole, oraz najdalej na świecie wysunięta na północ twierdza – Vardohus. Do lat 50-tych była to twierdza o znaczeniu militarnym, w chwili obecnej jest jedynie twierdzą „flagową”, o charakterze symbolu. Oddawane są z niej salwy armatnie z okazji ważniejszych wydarzeń narodowych.

Pomnik ku czci zabitych za czarnoksiestwoZ twierdzą związana jest ciekawa, acz dość makabryczna historia procesów o czarnoksięstwo i wyroków śmierci, które wykonywane były na terenie twierdzy w drugiej połowie XVII w. Blisko twierdzy znajduje się pomnik-muzeum, Steilneset memorial, ku czci 91 osób pomordowanych w ramach nagonki na czarownice, które spotykać się miały właśnie na górze w okolicach Vardo.

Na nocleg zatrzymaliśmy się w niezmiernie ciekawym miejscu – kilka kilometrów przed Vardo terenowa droga wiedzie na wzgórze, gdzie znajdują się resztki innego fortu. Tym razem są to pozostałości z niemieckich fortyfikacji z czasów II wojny światowej. Ten odległy teren był dla Niemców ważny, gdyż stanowił element kontroli nad morzem Barentsa i portem w Murmańsku. Na wzgórzu rozrzucone są pozostałości po bunkrach, w niektórych miejscach jeszcze dość dobrze zachowane, widoczne są miejsca gdzie znajdowały się zasieki, gdzieniegdzie można znaleźć jeszcze drut kolczasty. Całe wzgórze nosi ślady ciężkiego ostrzału. Gęsto rozsiane są na nim porośnięte już roślinnością leje po bombach, w niektórych z nich leżą jeszcze odłamki pocisków. W kilku miejscach znajdują się bunkry, w których umieszczone były ogromne działa, prawdopodobnie o zasięgu wielu kilometrów.

Nocleg w dziale

Nocleg w dziale

Gdy wjeżdżaliśmy na tereny fortu było już dość późno i wiał silny wiatr, więc dla osłony przed nim zajęliśmy jeden z bunkrów, w których umieszczone było kiedyś działo o wdzięcznej (i dość ironicznej jak na ówczesną bliskość ZSRR) nazwie „Aurora”. Bunkier był już zajęty, ale gospodarz nie wyraził specjalnych obiekcji co do naszej obecności, przyglądał nam się tylko z zaciekawieniem, chowając się, gdy zbliżyliśmy się nadto. Zastanawialiśmy się czy to jakiś dziki królik, choć skłaniamy się ku hipotezie, że to właśnie sławetny leming. Może, ktoś z was na podstawie zdjęcia będzie w stanie nam pomóc określić co to za zwierzak?

Czy to leming?

Czy to leming?

… I tak weszliśmy w przepiękna noc, pełna otaczającej nas historii i cudownych krajobrazów!

W załączeniu mapka trasy przejechanej do końca środy 07.08
Jeśli zaś chodzi o pojedynek na najmniejsze spalanie, to walka jest zacięta!

trasy


Tagi: ,

Dołącz do dyskusji!

  1. zadmar napisał(a):

    Stawiam na Psa Norweskiego! Pozdro

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

UWAGA! Jeśli chcesz odpowiedzieć na wybrany komentarz kliknij przycisk "Odpowiedz" znajdujący się bezpośrednio pod tym komentarzem.

Komentarz

Możesz użyć następujących tagów: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>